Siedziała na krzesełku pomiędzy Stefanem Kraftem, a Thomasem Diethartem. Była zniecierpliwiona i zdeterminowana. Gregor nie zamienił z nią ani jednego słowa od czasu ich wymiany zdań. Morgenstern nawet nie próbował zaczynać przy niej tego tematu, nie chciał rozdrapywać jej i tak zaognionych ran. Do samolotu mieli jeszcze jakąś godzinę, niedługo miała zacząć się odprawa.
- Ella, co tak nic nie mówisz? - spytał Kraft, spoglądając na rudowłosą, która od dłuższej chwili wpatrywała się w jeden punkt na ścianie. - Stało się coś?
- Co? - spytała wyrwana ze świata rozmyślań. - Nie, nic się nie stało.
Obdarzyła go uśmiechem, ale chyba wyczuł, że jest wymuszony. Westchnął i wstał z zajmowanego miejsca, po czym udał się w stronę toalety. Ella popatrzyła w ślad za nim, powiodła wzrokiem po całym pomieszczeniu, a jej wzrok spoczął na Morgensternie, który stał przy ścianie, rozmawiając przez telefon, zapewne ze swoją matką, lub córką. Uśmiechnęła się na ten widok. Wstała z zajmowanego miejsca i podeszła do kuzyna. Drogę zagrodził jej jednak inny skoczek.
- Stella, możemy pogadać? - zapytał, robiąc smutną minę, Schlierenzauer.
- Nie - odparła oschle, próbując go wyminąć.
- Ale ja chcę ci to wyjaśnić - jego głos brzmiał tak, jakby miał się rozpłakać.
- Po pierwsze, to nie jest miejsce na takie rozmowy. Po drugie, ja nie chcę, żebyś mi to wyjaśniał. Po trzecie, daj mi spokój. A po czwarte zejdź mi z drogi - warknęła, przepychając się obok niego i podchodząc do kuzyna.
Szatyn popatrzył, jak podchodzi do Morgensterna i wesoło się uśmiecha, każąc mu pozdrowić Lily. Westchnął, ciężko opadając na krzesełko.
- Możesz się nie kłócić z członkami sztabu? - zapytał Pointner, siadając obok skoczka.
- To nie była kłótnia - wzruszył ramionami.
- A co?
- Z całym szacunkiem, ale to nie jest pana sprawa - odpowiedział może trochę za ostro.
- Z całym szacunkiem, Gregor, ale widać, że Ella jest na ciebie wściekła. Lepiej, żeby to nie przeszło na pozostałych zawodników, nie chcę mieć jeszcze skłóconego ze skoczkami statystyka.
- Spokojnie, nic takiego się nie stanie - zapewnił Schlierenzauer.
Rudowłosa obserwowała wszystkich skoczków uważnie, jakby próbując w myślach zgadnąć, kogo z nich trener wystawi do konkursu mieszanego. Obstawiała Thomasa i Gregora. Westchnęła ciężko. Nie chciała kłócić się ze Schlierenzauerem, nie przyniosłoby jej to korzyści, a chciała skończyć ten sezon bez bycia wyrzuconą z pracy.
Gdy półtorej godziny później siedziała już w samolocie, obserwując przez okno Innsbruck, odczuła westchnienie ulgi. Schlierenzauer był siedem siedzeń dalej, obok niej siedział bardzo sympatyczny Kraft, a jej zmartwienia jakoś po prostu się ulotniły, gdy Stefan zaczął jej opowiadać, jak pechowym był dzieckiem i jak często przydarzało mi się coś pechowego. Zaśmiewała się do łez, gdy mówił coraz to nowsze i zabawniejsze historie. O tym, jak spadł z dmuchanego materaca na podłogę i złamał rękę, jak jechał na rowerze i wpadł do rowu, bo nie wyhamował, jak szedł z miotłą większą od siebie po schodach i spadł z samej góry.
- Stefan, ty to jesteś jak kot, masz dziewięć żyć. Tylko weź sprawdź ile ci jeszcze zostało, żeby nie było zaskoczenia później - wyszczerzyła w jego kierunku zęby. I musiała przyznać, że dawno nie czuła się tak dobrze.
Ktoś zna dobre ćwiczenia, żeby spalić tłuszczyk z nóg i brzucha? ;)
Poza Mel B :D
niedziela, 21 czerwca 2015
sobota, 13 czerwca 2015
Jedenasty: Prawda
Wiedziała, że od rozmowy się nie wyłga. Zdawała sobie sprawę, że jeśli Schlierenzauerowi chodzi o jej prawdziwe ja, to musi liczyć się z ostrą wymianą zdań. Nie była jednak gotowa na konfrontację, a ta niespodziewanie nadeszła trzy pełne milczenia dni później, kiedy Thomas pojechał odwieźć Lily do swojej mamy.
Weszła do salonu z zamiarem odnalezienia swojego notatnika, który ostatnio był gdzieś w tej okolicy. Gregor właśnie zasuwał zamek od swojej walizki, jednak gdy ją zobaczył, zaniechał tego.
- Możemy pogadać? - zapytał, zaplatając ręce na piersi i patrząc na rudowłosą.
- O czym? - zapytała bardziej oschle, niż chciała.
- Miałaś może zamiar mi powiedzieć? Czy chciałaś mnie okłamywać do końca sezonu, Stello?! - powiedział głośniej, niż to było konieczne.
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Nie panowała nad tym, ale przed oczami stanęły jej wszelkie obelgi z jego strony.
- Nie, nie miałam zamiaru ci nic mówić. Nie miałam zamiaru mówić nikomu, w szczególności tobie - ostatnie słowo dobitnie zaakcentowała.
- Niby czemu? Wstydzisz się?
Prychnęła z niedowierzaniem, gdy z jego ust wypłynęło to pytanie. Jak on miał czelność mówić jej coś takiego?!
- Wstydzę się?! Nie, ja się nie wstydzę! Ja mam dość walki z demonami przeszłości! Całą szkołę gnoiłeś mnie, wyzywałeś, poniżałeś, obrażałeś! Zniszczyłeś mnie psychicznie! Bałam się iść na lekcje, bo wiedziałam, że ty tam będziesz, i że przyczepisz się do mojego wyglądu! Co ja ci wtedy zrobiłam?! Nie wybierałam sobie figury, ani twarzy! A ty, wielki sportowiec, najprzystojniejszy chłopak w klasie myślałeś, że możesz wszystko! Nienawidziłam cię wtedy, a kiedy udawałeś tę zmianę, naprawdę pomyślałam, że może nie jesteś taki zły. A potem? Potem pokazałeś kim naprawdę jesteś. Jesteś zwykłą świnią, Schlierenzauer! Nienawidzę cię i nie chcę cię znać!
- Ale Stella... - zająknął się, widząc łzy, które spływały strumieniami po policzkach dziewczyny, rozmazując jej tusz do rzęs. Chciał to wyjaśnić, chciał przeprosić i błagać o wybaczenie. Wiedział, że to niemożliwe, że ta dziewczyna, która stoi przed nim marzy, by wyniósł się z jej życia i już nie wracał.
- Nie. Żadne ale Stella. Co? Myślisz, że przeprosisz i wszystko będzie w porządku, a ja zapomnę? Nie ma mowy! Nie zbliżaj się do mnie! Przebiedujemy ten sezon i koniec! - przeszła obok niego, potrącając go umyślnie.
Spojrzał w ślad za nią i poczuł wyrzuty sumienia. Czy naprawdę te niewinne, jak mu się zdawało, żarty mogły ją tak dotknąć? Przecież one były śmieszne. Te marne usprawiedliwienia były jednak beznadziejne i sam to musiał przyznać. Skrzywdził ją, może nieświadomie, i to bardzo. Żałował tego, że był wobec niej okropny. Chciał ją przytulić, przychylić jej nieba, sprawić by zapomniała. A najlepiej zacząć ich znajomość na nowo.
Z rozmyślań wyrwał go trzask zamykanych przez Morgensterna drzwi.
- Gdzie Ella? - spytał wesoło, wchodząc do salonu.
- Rozmawiałem z nią. Nienawidzi mnie - powiedział Gregor, a głos mu się załamał.
- Sam się domyśliłeś? - spytał Thomas, a uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Tak.
- Jak?
- Te same ruchy, te same zachowania, sposób mówienia, mimika, a przede wszystkim oczy. Tego się nie zapomina.
Blondyn westchnął i poszedł do pokoju kuzynki. Leżała na łóżku, plecami do wejścia, i płakała. Usiadł obok niej i wyciągnął rękę, którą pogładził jej ramię. Wstała natychmiast, nie słyszała jego przyjścia. Przytulił ją mocno, jak to miał w zwyczaju.
- I co teraz? - spytał cicho.
- Nienawidzę go - wyszeptała.
Ja nie chcę nic mówić, ale w opowiadaniu zbliżamy się do konkursu w Titisee-Neustadt, wiecie co to znaczy?
Ale do tego jeszcze jakieś... dwa odcinki ;)
Weszła do salonu z zamiarem odnalezienia swojego notatnika, który ostatnio był gdzieś w tej okolicy. Gregor właśnie zasuwał zamek od swojej walizki, jednak gdy ją zobaczył, zaniechał tego.
- Możemy pogadać? - zapytał, zaplatając ręce na piersi i patrząc na rudowłosą.
- O czym? - zapytała bardziej oschle, niż chciała.
- Miałaś może zamiar mi powiedzieć? Czy chciałaś mnie okłamywać do końca sezonu, Stello?! - powiedział głośniej, niż to było konieczne.
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Nie panowała nad tym, ale przed oczami stanęły jej wszelkie obelgi z jego strony.
- Nie, nie miałam zamiaru ci nic mówić. Nie miałam zamiaru mówić nikomu, w szczególności tobie - ostatnie słowo dobitnie zaakcentowała.
- Niby czemu? Wstydzisz się?
Prychnęła z niedowierzaniem, gdy z jego ust wypłynęło to pytanie. Jak on miał czelność mówić jej coś takiego?!
- Wstydzę się?! Nie, ja się nie wstydzę! Ja mam dość walki z demonami przeszłości! Całą szkołę gnoiłeś mnie, wyzywałeś, poniżałeś, obrażałeś! Zniszczyłeś mnie psychicznie! Bałam się iść na lekcje, bo wiedziałam, że ty tam będziesz, i że przyczepisz się do mojego wyglądu! Co ja ci wtedy zrobiłam?! Nie wybierałam sobie figury, ani twarzy! A ty, wielki sportowiec, najprzystojniejszy chłopak w klasie myślałeś, że możesz wszystko! Nienawidziłam cię wtedy, a kiedy udawałeś tę zmianę, naprawdę pomyślałam, że może nie jesteś taki zły. A potem? Potem pokazałeś kim naprawdę jesteś. Jesteś zwykłą świnią, Schlierenzauer! Nienawidzę cię i nie chcę cię znać!
- Ale Stella... - zająknął się, widząc łzy, które spływały strumieniami po policzkach dziewczyny, rozmazując jej tusz do rzęs. Chciał to wyjaśnić, chciał przeprosić i błagać o wybaczenie. Wiedział, że to niemożliwe, że ta dziewczyna, która stoi przed nim marzy, by wyniósł się z jej życia i już nie wracał.
- Nie. Żadne ale Stella. Co? Myślisz, że przeprosisz i wszystko będzie w porządku, a ja zapomnę? Nie ma mowy! Nie zbliżaj się do mnie! Przebiedujemy ten sezon i koniec! - przeszła obok niego, potrącając go umyślnie.
Spojrzał w ślad za nią i poczuł wyrzuty sumienia. Czy naprawdę te niewinne, jak mu się zdawało, żarty mogły ją tak dotknąć? Przecież one były śmieszne. Te marne usprawiedliwienia były jednak beznadziejne i sam to musiał przyznać. Skrzywdził ją, może nieświadomie, i to bardzo. Żałował tego, że był wobec niej okropny. Chciał ją przytulić, przychylić jej nieba, sprawić by zapomniała. A najlepiej zacząć ich znajomość na nowo.
Z rozmyślań wyrwał go trzask zamykanych przez Morgensterna drzwi.
- Gdzie Ella? - spytał wesoło, wchodząc do salonu.
- Rozmawiałem z nią. Nienawidzi mnie - powiedział Gregor, a głos mu się załamał.
- Sam się domyśliłeś? - spytał Thomas, a uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Tak.
- Jak?
- Te same ruchy, te same zachowania, sposób mówienia, mimika, a przede wszystkim oczy. Tego się nie zapomina.
Blondyn westchnął i poszedł do pokoju kuzynki. Leżała na łóżku, plecami do wejścia, i płakała. Usiadł obok niej i wyciągnął rękę, którą pogładził jej ramię. Wstała natychmiast, nie słyszała jego przyjścia. Przytulił ją mocno, jak to miał w zwyczaju.
- I co teraz? - spytał cicho.
- Nienawidzę go - wyszeptała.
Ja nie chcę nic mówić, ale w opowiadaniu zbliżamy się do konkursu w Titisee-Neustadt, wiecie co to znaczy?
Ale do tego jeszcze jakieś... dwa odcinki ;)
wtorek, 2 czerwca 2015
Dziesiąty: Noc
Ciemna noc roztoczyła swoje ramiona nad Innsbruckiem, o ile noc może być ciemna nad rozjarzonym światłem latarni, wystaw sklepowych i domowych świateł miastem. Po odwołaniu drugiego konkursu w Kuusamo z powodu zbyt silnego wiatru, wrócili do domu wcześniej, przez co rudowłosa zdążyła wyprać swoje i skoczków rzeczy, nakarmić Lilo i zrobić szybką obiadokolację. Teraz, gdy córka Thomasa spała spokojnie, a dwóch skoczków oglądało w telewizji powtórki jakiegoś serialu, mogła usiąść na parapecie i zastanowić się, czy jest sens brnąć w to wszystko dalej. Spodobała jej się ta praca, polubiła skoczków i zaczęła się przyzwyczajać do ich, czasami dziwnych, zachowań. Wiedziała też, że jeśli zostanie na dłużej, Gregor na pewno rozpozna w niej Stellę, a ona nie chciała powrotu dawnych demonów.
Westchnęła, spoglądając na rozświetlony Innsbruck. Przez chwilę poczuła przemożną chęć spakowania walizki i wyjścia. Chciała uciec i schować się przed światem. Przed Schlierenzauerem. Z salonu usłyszała chrapanie i dźwięki telewizora. Przewróciła oczami, wiedząc że będzie musiała się tam pofatygować, by zgasić urządzenie, oraz ewentualnie przykryć skoczków kocami. Gdy znalazła się w pomieszczeniu, stwierdziła, że na kanapie znajduje się tylko jej kuzyn. Zgasiła telewizor i przykryła Thomasa znalezionym w swoim pokoju kocem. Już miała wyjść, gdy wysoka postać zagrodziła jej jedyną drogę ucieczki.
- Idź spać - odezwała się, próbując mówić szeptem, by nie zbudzić Thomasa, który miał bardzo słaby sen, oraz Lili.
- Najpierw musimy porozmawiać - Schlierenzauer wydawał się być na pół zdenerwowany, na pół zrezygnowany.
- Człowieku, jest godzina pierwsza dwadzieścia w nocy, a tobie się zbiera na rozmowy? To może poczekać - starała się mówić tak, by nie było słychać w jej głosie drżenia, które spowodowane było wypowiedzianymi przez skoczka słowami. Czy on się dowiedział? Połączył wszystkie elementy? Odkrył, kim jest?
- Masz mnie za idiotę? - prawie krzyknął, ale uciszyła go gestem.
Przepchnęła się obok niego i pobiegła do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Gregor przez chwilę dobijał się do drzwi, ale widząc, że rudowłosa nie ma zamiaru go wpuścić, dał spokój, nie chcąc obudzić Lili i jej ojca.
- Ella, musimy pogadać, to cię nie ominie - powiedział do drzwi, wiedząc że go słyszy.
Nie odpowiedziała. I nie wiedziała, co mu powie. Nie wiedziała nic. Patrzyła tępo w okno, za którym księżyc świecił nad miastem. I pierwszy raz od dawna nie wiedziała, co ma zrobić.
Jestem, jestem.
Wena umarła, ale pomysł nie, także spokojnie.
Spóźniony prezent na Dzień Dziecka ;)
Westchnęła, spoglądając na rozświetlony Innsbruck. Przez chwilę poczuła przemożną chęć spakowania walizki i wyjścia. Chciała uciec i schować się przed światem. Przed Schlierenzauerem. Z salonu usłyszała chrapanie i dźwięki telewizora. Przewróciła oczami, wiedząc że będzie musiała się tam pofatygować, by zgasić urządzenie, oraz ewentualnie przykryć skoczków kocami. Gdy znalazła się w pomieszczeniu, stwierdziła, że na kanapie znajduje się tylko jej kuzyn. Zgasiła telewizor i przykryła Thomasa znalezionym w swoim pokoju kocem. Już miała wyjść, gdy wysoka postać zagrodziła jej jedyną drogę ucieczki.
- Idź spać - odezwała się, próbując mówić szeptem, by nie zbudzić Thomasa, który miał bardzo słaby sen, oraz Lili.
- Najpierw musimy porozmawiać - Schlierenzauer wydawał się być na pół zdenerwowany, na pół zrezygnowany.
- Człowieku, jest godzina pierwsza dwadzieścia w nocy, a tobie się zbiera na rozmowy? To może poczekać - starała się mówić tak, by nie było słychać w jej głosie drżenia, które spowodowane było wypowiedzianymi przez skoczka słowami. Czy on się dowiedział? Połączył wszystkie elementy? Odkrył, kim jest?
- Masz mnie za idiotę? - prawie krzyknął, ale uciszyła go gestem.
Przepchnęła się obok niego i pobiegła do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Gregor przez chwilę dobijał się do drzwi, ale widząc, że rudowłosa nie ma zamiaru go wpuścić, dał spokój, nie chcąc obudzić Lili i jej ojca.
- Ella, musimy pogadać, to cię nie ominie - powiedział do drzwi, wiedząc że go słyszy.
Nie odpowiedziała. I nie wiedziała, co mu powie. Nie wiedziała nic. Patrzyła tępo w okno, za którym księżyc świecił nad miastem. I pierwszy raz od dawna nie wiedziała, co ma zrobić.
Jestem, jestem.
Wena umarła, ale pomysł nie, także spokojnie.
Spóźniony prezent na Dzień Dziecka ;)
poniedziałek, 18 maja 2015
Dziewiąty: Podium
W Kuopio wiało coraz mocniej, jednak sędziowie zdecydowali się dopuścić skoczków do pierwszej serii konkursowej. Ta niestety musiała być co jakiś czas przerywana ze względu na zbyt silne podmuchy wiatru. Rudowłosa bardzo bała się, że któryś ze skoczków może upaść, co szczęśliwie się nie stało. Po skoku ostatniego w tej serii zawodnika, wiatr zelżał na tyle, że możliwe było przeprowadzenie w pełni sprawnie drugiej części konkursu.
Uśmiechnęła się, patrząc na Thomasa siadającego na belce. I on i Schlierenzauer mieli dobre pierwsze skoki i realne szanse na podium. Przesunęła wzrokiem po zgromadzonej pod skocznią publiczności. Morgenstern oddał już swój skok, plasując się na pierwszym miejscu, a do końca pozostało sześciu zawodników.
Konkurs skończył się szczęśliwie dla Austriaków. Na podium uplasowali się odpowiednio na pierwszym i trzecim miejscu Gregor i Thomas. Uśmiechnęła się, a wielki kamień spadł jej z serca. Nikt nie upadł, o co w tym konkursie nie było trudno. Po powrocie do hotelu w końcu miała okazję im pogratulować.
- Dobrze się spisałeś - przytuliła kuzyna, który bardzo podbudował się zdobyciem trzeciego miejsca.
- Dziękuję - uśmiechnął się. - Będziesz gratulować Gregorowi?
- Nie wiem - spoważniała. - Pasowałoby...
Posłał jej pełen współczucia uśmiech, dając do zrozumienia, że zrobi to, co będzie uważała za słuszne. W tej chwili nienawidziła go za to. Gdzieś w głębi serca liczyła, że pomoże jej chociaż trochę dokonać wyboru. Nie mogła jednak tego wymagać od blondyna. To były jej demony i to ona musiała się z nimi zmierzyć, musiała je pokonać. Chciała tego. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i przybrawszy jeden z najlepszych uśmiechów, podeszła do Schlierenzauera.
- Gratuluję - powiedziała, gdy już ją zauważył.
- Dziękuję - mrugnął do niej. - A może jakaś nagroda?
- Przecież masz - wskazała na bukiecik kwiatów, który dostał podczas dekoracji.
- Nie o taką nagrodę mi chodziło.
- Co masz na myśli?
- Może się ze mną umówisz? - spytał, wyszczerzając zęby w jej kierunku.
Patrzyła na niego przez chwilę z niedowierzaniem. Miała ochotę stamtąd uciec. Zamknąć się w swoim pokoju i rozpłakać. Schować się przed całym światem, a w szczególności przed szatynem.
- Nie umawiam się z ludźmi, z którymi pracuję - wzruszyła ramionami, siląc się na uśmiech. - Przykro mi, Gregor.
- To może chociaż jakaś malutka kawa, co? - nie dawał za wygraną.
- Pomyślę o tym, gdy nie będę zawalona waszymi statystykami. Jeszcze raz gratuluję - odwróciła się i odeszła. Nogi miała jak z waty i przez chwilę zastanawiała się, czy dojdzie do pokoju o własnych siłach, czy też upadnie gdzieś po drodze.
Zna ktoś jakieś dobre książki, najlepiej fantastyka lub horrory/thrillery, które można poczytać? :)
Uśmiechnęła się, patrząc na Thomasa siadającego na belce. I on i Schlierenzauer mieli dobre pierwsze skoki i realne szanse na podium. Przesunęła wzrokiem po zgromadzonej pod skocznią publiczności. Morgenstern oddał już swój skok, plasując się na pierwszym miejscu, a do końca pozostało sześciu zawodników.
Konkurs skończył się szczęśliwie dla Austriaków. Na podium uplasowali się odpowiednio na pierwszym i trzecim miejscu Gregor i Thomas. Uśmiechnęła się, a wielki kamień spadł jej z serca. Nikt nie upadł, o co w tym konkursie nie było trudno. Po powrocie do hotelu w końcu miała okazję im pogratulować.
- Dobrze się spisałeś - przytuliła kuzyna, który bardzo podbudował się zdobyciem trzeciego miejsca.
- Dziękuję - uśmiechnął się. - Będziesz gratulować Gregorowi?
- Nie wiem - spoważniała. - Pasowałoby...
Posłał jej pełen współczucia uśmiech, dając do zrozumienia, że zrobi to, co będzie uważała za słuszne. W tej chwili nienawidziła go za to. Gdzieś w głębi serca liczyła, że pomoże jej chociaż trochę dokonać wyboru. Nie mogła jednak tego wymagać od blondyna. To były jej demony i to ona musiała się z nimi zmierzyć, musiała je pokonać. Chciała tego. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i przybrawszy jeden z najlepszych uśmiechów, podeszła do Schlierenzauera.
- Gratuluję - powiedziała, gdy już ją zauważył.
- Dziękuję - mrugnął do niej. - A może jakaś nagroda?
- Przecież masz - wskazała na bukiecik kwiatów, który dostał podczas dekoracji.
- Nie o taką nagrodę mi chodziło.
- Co masz na myśli?
- Może się ze mną umówisz? - spytał, wyszczerzając zęby w jej kierunku.
Patrzyła na niego przez chwilę z niedowierzaniem. Miała ochotę stamtąd uciec. Zamknąć się w swoim pokoju i rozpłakać. Schować się przed całym światem, a w szczególności przed szatynem.
- Nie umawiam się z ludźmi, z którymi pracuję - wzruszyła ramionami, siląc się na uśmiech. - Przykro mi, Gregor.
- To może chociaż jakaś malutka kawa, co? - nie dawał za wygraną.
- Pomyślę o tym, gdy nie będę zawalona waszymi statystykami. Jeszcze raz gratuluję - odwróciła się i odeszła. Nogi miała jak z waty i przez chwilę zastanawiała się, czy dojdzie do pokoju o własnych siłach, czy też upadnie gdzieś po drodze.
Zna ktoś jakieś dobre książki, najlepiej fantastyka lub horrory/thrillery, które można poczytać? :)
poniedziałek, 11 maja 2015
Ósmy: Pogadanka
Pogoda w Kuusamo była średnio dobra. Nie było opadów, świeciło słońce, ale wiatr zaczynał wiać coraz bardziej. Rudowłosa siedziała w pokoju hotelowym, kończąc robić wykres wahań formy Manuela Poppingera, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Chcąc, nie chcąc musiała wstać i otworzyć. Za nimi stał Morgenstern, który nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Na jego widok dziewczyna również się uśmiechnęła.
- Co cię tak bawi? - spytała, wpuszczając go do pomieszczenia.
- Dzwoniła moja mama.
- Czyżby Lilo robił jej rozróbę w domu?
- I Lilo i Lilka, nie może ich rozdzielić - zaśmiał się Thomas. - A wiesz, że ona ma uczulenie na sierść. Teraz chodzi cała zasmarkana i kicha.
Na wyobrażenie ciotki z czerwonym nosem, próbującej przywołać małego psa do porządku, rudowłosa zaśmiała się szczerze pierwszy raz tego dnia.
- A i byłbym zapomniał, przyszedłem po ciebie, bo mamy zebranie w konferencyjnej.
- Jakie znowu zebranie?
- Alex będzie marudził, że mamy zdobyć medale, bo jak nie to zobaczymy.
Westchnęła, zamknęła laptopa i podążyła za Morgensternem. W sali konferencyjnej, która była stosunkowo niewielka, zgromadzili się już wszyscy członkowie sztabu. Skoczkowie zdawali się być niczym nieporuszeni, gdyż w spokoju rozgrywali partię gry karcianej, w którą niewątpliwie wygrywał Stefan Kraft, a przegrywał Michael Hayboeck.
- Ella! - zauważył ją Poppinger. - Masz moje statystyki?
- Mam. Ale nie przy sobie, nie mam zwyczaju targać ze sobą wszędzie laptopa.
- A będę mógł zobaczyć? - zrobił maślane oczka.
- A nie wiesz, jak skakałeś? - wystawiła mu język.
- Chcesz się przyłączyć? Właśnie zaczynamy nową partyjkę - zaproponował Stefan Kraft i nawet wstał, by odsunąć jej krzesło.
- A w co gracie? - spytała, siadając pomiędzy Diethartem a Schlierenzauerem. Morgenstern zajął miejsce na przeciw niej.
- W makao - wyszczerzył zęby Michael.
Pokręciła głową, gdyż do pomieszczenia wszedł Pointner.
- Dobra, panowie. Posłuchajcie mnie chociaż raz uważnie. Na tej skoczni chcę widzieć, jak co najmniej jeden z was staje na podium, tak?
- Taak - rozległ się zgodny okrzyk.
- Tylko macie mi na siebie uważać! Wieje wiatr i to dość mocny, a prognozy nie są przychylne. Jak na razie konkursy mają odbyć się normalnie. Postarajcie się nie połamać.
- Jak się połamiemy, to Ella pocałuje i będziemy jak nowi! - krzyknął Kraft z entuzjazmem.
- Serio myślisz, że będzie chciała całować twoje śmierdzące kopyta? - zaśmiał się Diethart, za co oberwał w twarz pluszową kaczką.
- Proszę was - jęknął trener. - Nie róbcie wstydu.
Po jego wyjściu, skoczkowie nadal rozgrywali zaciętą partię makaa. Ella przyglądając się ich ruchom, poczuła na sobie wzrok Gregora. Na karku zrobiła jej się gęsia skórka, a wzdłuż kręgosłupa przeszły nieprzyjemne dreszcze. Chwilę później zawodnicy zaczęli rozchodzić się do pokoi. Wyszła z pomieszczenia i skierowała się w stronę schodów, gdy ktoś złapał ją za rękę i pociągnął do tyłu. Odwróciła się gwałtownie i wyrwała rękę z uścisku.
- Co? - spytała oschle.
- Możemy porozmawiać? - spytał szatyn, który chyba trochę się zmieszał.
- O co chodzi? Bo wątpię, że ty też chcesz zobaczyć swoje statystyki - uśmiechnęła się, próbując złagodzić swój ton, tylko dlatego, by stwarzać pozory.
- Nie... Chodzi o to... Że... A nieważne - machnął ręką.
- Jak zacząłeś, to skończ.
- Nie... Po prostu kogoś mi przypominasz. Kogoś... - zawiesił głos, po czym skierował się do drzwi, a w progu rzucił tylko krótkie: - przepraszam.
Stała na środku pokoju, patrząc tępo w ślad za nim.
Po maturze... Tydzień stresu i wakacjeaż do ogłoszenia wyników
I chyba skończył mi się zapas odcinków...
- Co cię tak bawi? - spytała, wpuszczając go do pomieszczenia.
- Dzwoniła moja mama.
- Czyżby Lilo robił jej rozróbę w domu?
- I Lilo i Lilka, nie może ich rozdzielić - zaśmiał się Thomas. - A wiesz, że ona ma uczulenie na sierść. Teraz chodzi cała zasmarkana i kicha.
Na wyobrażenie ciotki z czerwonym nosem, próbującej przywołać małego psa do porządku, rudowłosa zaśmiała się szczerze pierwszy raz tego dnia.
- A i byłbym zapomniał, przyszedłem po ciebie, bo mamy zebranie w konferencyjnej.
- Jakie znowu zebranie?
- Alex będzie marudził, że mamy zdobyć medale, bo jak nie to zobaczymy.
Westchnęła, zamknęła laptopa i podążyła za Morgensternem. W sali konferencyjnej, która była stosunkowo niewielka, zgromadzili się już wszyscy członkowie sztabu. Skoczkowie zdawali się być niczym nieporuszeni, gdyż w spokoju rozgrywali partię gry karcianej, w którą niewątpliwie wygrywał Stefan Kraft, a przegrywał Michael Hayboeck.
- Ella! - zauważył ją Poppinger. - Masz moje statystyki?
- Mam. Ale nie przy sobie, nie mam zwyczaju targać ze sobą wszędzie laptopa.
- A będę mógł zobaczyć? - zrobił maślane oczka.
- A nie wiesz, jak skakałeś? - wystawiła mu język.
- Chcesz się przyłączyć? Właśnie zaczynamy nową partyjkę - zaproponował Stefan Kraft i nawet wstał, by odsunąć jej krzesło.
- A w co gracie? - spytała, siadając pomiędzy Diethartem a Schlierenzauerem. Morgenstern zajął miejsce na przeciw niej.
- W makao - wyszczerzył zęby Michael.
Pokręciła głową, gdyż do pomieszczenia wszedł Pointner.
- Dobra, panowie. Posłuchajcie mnie chociaż raz uważnie. Na tej skoczni chcę widzieć, jak co najmniej jeden z was staje na podium, tak?
- Taak - rozległ się zgodny okrzyk.
- Tylko macie mi na siebie uważać! Wieje wiatr i to dość mocny, a prognozy nie są przychylne. Jak na razie konkursy mają odbyć się normalnie. Postarajcie się nie połamać.
- Jak się połamiemy, to Ella pocałuje i będziemy jak nowi! - krzyknął Kraft z entuzjazmem.
- Serio myślisz, że będzie chciała całować twoje śmierdzące kopyta? - zaśmiał się Diethart, za co oberwał w twarz pluszową kaczką.
- Proszę was - jęknął trener. - Nie róbcie wstydu.
Po jego wyjściu, skoczkowie nadal rozgrywali zaciętą partię makaa. Ella przyglądając się ich ruchom, poczuła na sobie wzrok Gregora. Na karku zrobiła jej się gęsia skórka, a wzdłuż kręgosłupa przeszły nieprzyjemne dreszcze. Chwilę później zawodnicy zaczęli rozchodzić się do pokoi. Wyszła z pomieszczenia i skierowała się w stronę schodów, gdy ktoś złapał ją za rękę i pociągnął do tyłu. Odwróciła się gwałtownie i wyrwała rękę z uścisku.
- Co? - spytała oschle.
- Możemy porozmawiać? - spytał szatyn, który chyba trochę się zmieszał.
- O co chodzi? Bo wątpię, że ty też chcesz zobaczyć swoje statystyki - uśmiechnęła się, próbując złagodzić swój ton, tylko dlatego, by stwarzać pozory.
- Nie... Chodzi o to... Że... A nieważne - machnął ręką.
- Jak zacząłeś, to skończ.
- Nie... Po prostu kogoś mi przypominasz. Kogoś... - zawiesił głos, po czym skierował się do drzwi, a w progu rzucił tylko krótkie: - przepraszam.
Stała na środku pokoju, patrząc tępo w ślad za nim.
Po maturze... Tydzień stresu i wakacje
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Siódmy: Wyjazd
W salonie panował bałagan. Po całym pomieszczeniu porozrzucane były ubrania, kosmetyki i buty. A wszystko po telefonie Alexandra Pointnera, który oznajmił, że treningi będą odbywać się już w Finlandii, na skoczni Rukatunturi.
- Jego chyba coś boli. Ja rozumiem, że można trenować w Kuusamo, ale czemu oznajmia nam to pięć godzin przed wylotem? - marudził Morgenstern, próbując spakować na raz rzeczy swoje i córki.
- Musisz go o to spytać - powiedziała Ella, zabierając mu plecaczek Lilly i wkładając do niego ubrania, oraz ulubione zabawki dziewczynki. - Na pewno udzieli ci jakiejś błyskotliwej odpowiedzi. Zadzwoń do mamuśki, niech się nastawi na wizytę Lilki i Lilo.
Oczami wyobraźni już widziała niezadowoloną minę pani Morgenstern, która za zwierzętami przepadała średnio. Rudowłosa weszła do pokoju, by pozbierać wszelkie dokumenty i zapiski na temat spadków i skoków formy sportowców. Szybko spakowała swoje ubrania do walizki i zaniosła ją do przedpokoju. Po drodze dorzuciła jeszcze kosmetyczkę i ładowarkę do telefonu, która nie wiedzieć czemu znalazła się pod pralką. Weszła do pokoju i usiadła przy biurku, delektując się chwilą spokoju i ciszy, jeśli nie liczyć odgłosów krzątania się Gregora po salonie. Odsunęła szufladę i wyjęła z niej kilka zdjęć ze studniówki. Popatrzyła na pierwsze z nich - portretowe. Nawet po tylu latach twierdziła, że wyszła na nim brzydko. Fioletowa sukienka bardzo kontrastowała z jasną cerą, choć w rzeczywistości wyglądało to o wiele lepiej.
Przerzuciła jeszcze dwa, aż doszła do ostatniego. Przedstawiało ono ją i Schlierenzauera, stojących przy oknie. Ona, częściowo odwrócona bokiem, chyba spoglądała przez okno. On wyciągał rękę, jakby chciał chwycić jej dłoń. Nie zauważyli wtedy fotografa.
- Ella, nie widziałaś może takiej zielonej koszuli w kratkę? - spytał szatyn, wchodząc do jej pokoju, uprzednio puknąwszy dwa razy kłykciami w framugę. Rudowłosa zamarła, widząc, że wchodzi. Zgarnęła szybko fotografie i wrzuciła je do szuflady, którą zatrzasnęła. Miała tylko nadzieję, że nic nie zobaczył.
- Prałam ją, więc pewnie jest w łazience i się suszy - siliła się na uśmiech, chociaż niezbyt jej to wychodziło.
- Dzięki - puścił jej oczko, po czym opuścił pomieszczenie.
Serce waliło jej w piersi, jak oszalałe. Miała nadzieję, że nie zauważył nic podejrzanego. Natychmiast skarciła się w myślach. Jasne, że zauważył, jak wrzucałaś te zdjęcia do szuflady, idiotko.
- Wróciłem! - usłyszała krzyk kuzyna. Westchnęła z ulgą, im szybciej udadzą się na lotnisko, tym lepiej. - Nasz autokar ma być za godzinę, więc może się pospieszmy.
- Nasz autokar? - zdziwiła się.
- A myślałaś, że na lotnisko pójdziemy pieszo? - zapytał Morgenstern, wchodząc do jej pokoju.
- Nie, myślałam, że pojedziemy twoim autkiem.
- Niestety - udał smutnego. - Ale, jako że musimy jakoś dojechać pod Bergisel, tam pojedziemy moim samochodem.
- Lepsze to niż nic - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Zaniosła walizkę do auta i wsadziła do bagażnika. Torbę z laptopem i papierami postanowiła wziąć na kolana. Schlierenzauer właśnie niósł swoje narty, więc postanowili złożyć dwa siedzenia z tyłu. Po kilku nieudolnych próbach upchnięcia wszystkich bagaży nic już z auta nie wystawało.
- Dobrze nam poszło - skwitował skoczek, zakładając ręce na piersi.
- To teraz gdzie jest Thomas? - spytała rudowłosa, wpatrując się z wyczekiwaniem w drzwi domu.
Blondyn dołączył do nich po dłuższej chwili, niosąc swoje narty.
- Byłbym o nich zapomniał - wyszczerzył się w uśmiechu.
- Jego chyba coś boli. Ja rozumiem, że można trenować w Kuusamo, ale czemu oznajmia nam to pięć godzin przed wylotem? - marudził Morgenstern, próbując spakować na raz rzeczy swoje i córki.
- Musisz go o to spytać - powiedziała Ella, zabierając mu plecaczek Lilly i wkładając do niego ubrania, oraz ulubione zabawki dziewczynki. - Na pewno udzieli ci jakiejś błyskotliwej odpowiedzi. Zadzwoń do mamuśki, niech się nastawi na wizytę Lilki i Lilo.
Oczami wyobraźni już widziała niezadowoloną minę pani Morgenstern, która za zwierzętami przepadała średnio. Rudowłosa weszła do pokoju, by pozbierać wszelkie dokumenty i zapiski na temat spadków i skoków formy sportowców. Szybko spakowała swoje ubrania do walizki i zaniosła ją do przedpokoju. Po drodze dorzuciła jeszcze kosmetyczkę i ładowarkę do telefonu, która nie wiedzieć czemu znalazła się pod pralką. Weszła do pokoju i usiadła przy biurku, delektując się chwilą spokoju i ciszy, jeśli nie liczyć odgłosów krzątania się Gregora po salonie. Odsunęła szufladę i wyjęła z niej kilka zdjęć ze studniówki. Popatrzyła na pierwsze z nich - portretowe. Nawet po tylu latach twierdziła, że wyszła na nim brzydko. Fioletowa sukienka bardzo kontrastowała z jasną cerą, choć w rzeczywistości wyglądało to o wiele lepiej.
Przerzuciła jeszcze dwa, aż doszła do ostatniego. Przedstawiało ono ją i Schlierenzauera, stojących przy oknie. Ona, częściowo odwrócona bokiem, chyba spoglądała przez okno. On wyciągał rękę, jakby chciał chwycić jej dłoń. Nie zauważyli wtedy fotografa.
- Ella, nie widziałaś może takiej zielonej koszuli w kratkę? - spytał szatyn, wchodząc do jej pokoju, uprzednio puknąwszy dwa razy kłykciami w framugę. Rudowłosa zamarła, widząc, że wchodzi. Zgarnęła szybko fotografie i wrzuciła je do szuflady, którą zatrzasnęła. Miała tylko nadzieję, że nic nie zobaczył.
- Prałam ją, więc pewnie jest w łazience i się suszy - siliła się na uśmiech, chociaż niezbyt jej to wychodziło.
- Dzięki - puścił jej oczko, po czym opuścił pomieszczenie.
Serce waliło jej w piersi, jak oszalałe. Miała nadzieję, że nie zauważył nic podejrzanego. Natychmiast skarciła się w myślach. Jasne, że zauważył, jak wrzucałaś te zdjęcia do szuflady, idiotko.
- Wróciłem! - usłyszała krzyk kuzyna. Westchnęła z ulgą, im szybciej udadzą się na lotnisko, tym lepiej. - Nasz autokar ma być za godzinę, więc może się pospieszmy.
- Nasz autokar? - zdziwiła się.
- A myślałaś, że na lotnisko pójdziemy pieszo? - zapytał Morgenstern, wchodząc do jej pokoju.
- Nie, myślałam, że pojedziemy twoim autkiem.
- Niestety - udał smutnego. - Ale, jako że musimy jakoś dojechać pod Bergisel, tam pojedziemy moim samochodem.
- Lepsze to niż nic - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Zaniosła walizkę do auta i wsadziła do bagażnika. Torbę z laptopem i papierami postanowiła wziąć na kolana. Schlierenzauer właśnie niósł swoje narty, więc postanowili złożyć dwa siedzenia z tyłu. Po kilku nieudolnych próbach upchnięcia wszystkich bagaży nic już z auta nie wystawało.
- Dobrze nam poszło - skwitował skoczek, zakładając ręce na piersi.
- To teraz gdzie jest Thomas? - spytała rudowłosa, wpatrując się z wyczekiwaniem w drzwi domu.
Blondyn dołączył do nich po dłuższej chwili, niosąc swoje narty.
- Byłbym o nich zapomniał - wyszczerzył się w uśmiechu.
Wiosno, mogłabyś się w końcu zadomowić...
Ogłoszenie parafialne:
Do dnia 11 maja 2015 nic się tutaj nie pojawi.
Matura zbliża się wielkim krokami.
PS. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa od każdej z Was, które przeczytałam
w komentarzach. Nawet nie wiecie, jakiego dałyście mi pozytywnego kopa ;)
w komentarzach. Nawet nie wiecie, jakiego dałyście mi pozytywnego kopa ;)
sobota, 4 kwietnia 2015
Szósty: Lokator
Siedziała w pokoju, przeglądając zapiski na temat formy Stefana Krafta, gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Spojrzała na ich przeszkloną część i ujrzała niewyraźny zarys sylwetki Morgensterna.
- Proszę - powiedziała z rezygnacją, nadal próbując zrozumieć, dlaczego Kraft nagle zaczął skakać o wiele gorzej.
- Ell, jesteś zła? - spytał półgłosem, jakby się bał, że gość może go usłyszeć.
- O co mam być zła? - warknęła, po czym zniżyła głos do szeptu. - To twój przyjaciel, nie widzę nic dziwnego w tym, że tu nocuje. Jest tylko problem, Thomas. Coraz mniej mi się to podoba. Najpierw perspektywa spędzenia z nim całego sezonu, potem te miłe słówka w Klingenthal... On mi powiedział, że kogoś mu przypominam. A co, jeśli się zorientuje, kim jestem? Wtedy dopiero może być niefajnie.
- Jak to powiedział ci, że kogoś mu przypominasz? Powiedział, kogo? - zainteresował się blondyn, siadając na krześle przy biurku.
- Nie chciał o tym rozmawiać - wzruszyła ramionami. - A ja po prostu wyszłam. To jest chore, Thomas. Naprawdę robię, co mogę, ale nic nie poradzę, że jak go widzę, to mną trzęsie... A gdzie on tak w ogóle jest?
- Bawi się z Lilly w salonie. Ell, a czy ty aby przypadkiem na pewno czujesz do niego tylko nienawiść?
- Thomas, czy ty coś sugerujesz? - zmierzyła kuzyna wzrokiem.
- Nie, nie - uniósł ręce w górę w geście obrony. - Nic.
Poskładała kartki dotyczące Krafta i wzięła następny plik, z których pierwsza opatrzona była nazwiskiem Diethart.
- A on nie zacznie nic podejrzewać?
- Odnośnie czego? - spytał Thomas, który zaczytał się w jakiejś książce leżącej na biurku.
- Boję się, że jednak zacznie... On wie, że jesteśmy kuzynostwem. A kiedy z nim byłam, przecież się poznaliście. Poza tym... Przyjaźnicie się. Mogłeś mu powiedzieć coś, chociażby przez przypadek.
- Nie zacznie - uśmiechnął się Morgenstern.
- Czemu jesteś taki pewny? - spojrzała na niego z powątpiewaniem.
- Bo po pierwsze, nie wiedział że jego Stella jest moją kuzynką, a po drugie, nawet jeśli by się dowiedział, to najciemniej pod latarnią, czyż nie? - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Przeanalizowała szybko jego wypowiedź. Musiała się z nim zgodzić. Morgenstern poznał go, jako jej oficjalnego chłopaka podczas jednej z imprez, które w tamtym czasie były urządzane co tydzień. Nigdy nie padło stwierdzenie kuzyn, czy też rodzina. Po prostu Thomas, Gregor poznajcie się. Gdy przypomniały jej się stare czasy, gimnazjum, osiem lat wyzwisk i ostatnia klasa, w której szatyn zmienił się diametralnie, co później okazało się kłamstwem, podjęła decyzję. Zdecydowała, że nie będzie się mścić. Uważała, że nie miało to sensu. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk tłuczonego wazonu i płacz dziecka. Spojrzeli po sobie z Thomasem i pobiegli do salonu.
- Co tu się stało? - spytał Morgenstern, widząc stłuczone dwa wazony, Gregora miotającego się z szufelką, próbując to pozbierać i swoje dziecko tulące jakąś malutką brązową popiskującą kuleczkę.
- A widzisz - zająknął się szatyn. - Przed chwilą usłyszałem jakieś piski pod drzwiami, więc otworzyłem, żeby sprawdzić co to, a okazał się być to piesek. Chyba go ktoś wyrzucił, bo nie ma obróżki i jest strasznie chudy. Lilka zaczęła się do niego wyrywać i oto masz skutki, bo piesek się przestraszył i wpierdzielił się w stolik z wazonami.
Rudowłosa nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Popatrzyła na dziewczynkę, która ostrożnie puściła pieska, jakby bała się, że jej ucieknie, ale ten został. Ułożył się obok niej i zasnął. Thomas wziął Lilly na ręce i włożył do kojca.
- Co teraz z nim zrobimy? - spytała Ella, patrząc na zwierzę. - Przecież go nie wyrzucimy.
- Ale nie możemy go przecież wziąć ze względu na wyjazdy - powiedział Thomas.
- To niech się nim twoja mama opiekuje. Lilly na pewno będzie za nim płakać, widać że się przywiązała - powiedziała stanowczo rudowłosa.
- Nie wiem...
- Oj, nie marudź - poparł ją Gregor. - Co to dla seniorki Morgenstern?
- W takim razie pozostaje jeszcze kwestia imienia - uśmiechnął się blondyn.
- Lilo - zaproponował Schlierenzauer.
- Jasne, Lilka i Lilo... a może Stitch?
- Lilka i Stitch?
- Jak w tej bajce - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Nie... Zostańmy przy Lilo - uśmiechnął się Thomas, za co dostał kuksańca w bok.
- Proszę - powiedziała z rezygnacją, nadal próbując zrozumieć, dlaczego Kraft nagle zaczął skakać o wiele gorzej.
- Ell, jesteś zła? - spytał półgłosem, jakby się bał, że gość może go usłyszeć.
- O co mam być zła? - warknęła, po czym zniżyła głos do szeptu. - To twój przyjaciel, nie widzę nic dziwnego w tym, że tu nocuje. Jest tylko problem, Thomas. Coraz mniej mi się to podoba. Najpierw perspektywa spędzenia z nim całego sezonu, potem te miłe słówka w Klingenthal... On mi powiedział, że kogoś mu przypominam. A co, jeśli się zorientuje, kim jestem? Wtedy dopiero może być niefajnie.
- Jak to powiedział ci, że kogoś mu przypominasz? Powiedział, kogo? - zainteresował się blondyn, siadając na krześle przy biurku.
- Nie chciał o tym rozmawiać - wzruszyła ramionami. - A ja po prostu wyszłam. To jest chore, Thomas. Naprawdę robię, co mogę, ale nic nie poradzę, że jak go widzę, to mną trzęsie... A gdzie on tak w ogóle jest?
- Bawi się z Lilly w salonie. Ell, a czy ty aby przypadkiem na pewno czujesz do niego tylko nienawiść?
- Thomas, czy ty coś sugerujesz? - zmierzyła kuzyna wzrokiem.
- Nie, nie - uniósł ręce w górę w geście obrony. - Nic.
Poskładała kartki dotyczące Krafta i wzięła następny plik, z których pierwsza opatrzona była nazwiskiem Diethart.
- A on nie zacznie nic podejrzewać?
- Odnośnie czego? - spytał Thomas, który zaczytał się w jakiejś książce leżącej na biurku.
- Boję się, że jednak zacznie... On wie, że jesteśmy kuzynostwem. A kiedy z nim byłam, przecież się poznaliście. Poza tym... Przyjaźnicie się. Mogłeś mu powiedzieć coś, chociażby przez przypadek.
- Nie zacznie - uśmiechnął się Morgenstern.
- Czemu jesteś taki pewny? - spojrzała na niego z powątpiewaniem.
- Bo po pierwsze, nie wiedział że jego Stella jest moją kuzynką, a po drugie, nawet jeśli by się dowiedział, to najciemniej pod latarnią, czyż nie? - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Przeanalizowała szybko jego wypowiedź. Musiała się z nim zgodzić. Morgenstern poznał go, jako jej oficjalnego chłopaka podczas jednej z imprez, które w tamtym czasie były urządzane co tydzień. Nigdy nie padło stwierdzenie kuzyn, czy też rodzina. Po prostu Thomas, Gregor poznajcie się. Gdy przypomniały jej się stare czasy, gimnazjum, osiem lat wyzwisk i ostatnia klasa, w której szatyn zmienił się diametralnie, co później okazało się kłamstwem, podjęła decyzję. Zdecydowała, że nie będzie się mścić. Uważała, że nie miało to sensu. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk tłuczonego wazonu i płacz dziecka. Spojrzeli po sobie z Thomasem i pobiegli do salonu.
- Co tu się stało? - spytał Morgenstern, widząc stłuczone dwa wazony, Gregora miotającego się z szufelką, próbując to pozbierać i swoje dziecko tulące jakąś malutką brązową popiskującą kuleczkę.
- A widzisz - zająknął się szatyn. - Przed chwilą usłyszałem jakieś piski pod drzwiami, więc otworzyłem, żeby sprawdzić co to, a okazał się być to piesek. Chyba go ktoś wyrzucił, bo nie ma obróżki i jest strasznie chudy. Lilka zaczęła się do niego wyrywać i oto masz skutki, bo piesek się przestraszył i wpierdzielił się w stolik z wazonami.
Rudowłosa nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Popatrzyła na dziewczynkę, która ostrożnie puściła pieska, jakby bała się, że jej ucieknie, ale ten został. Ułożył się obok niej i zasnął. Thomas wziął Lilly na ręce i włożył do kojca.
- Co teraz z nim zrobimy? - spytała Ella, patrząc na zwierzę. - Przecież go nie wyrzucimy.
- Ale nie możemy go przecież wziąć ze względu na wyjazdy - powiedział Thomas.
- To niech się nim twoja mama opiekuje. Lilly na pewno będzie za nim płakać, widać że się przywiązała - powiedziała stanowczo rudowłosa.
- Nie wiem...
- Oj, nie marudź - poparł ją Gregor. - Co to dla seniorki Morgenstern?
- W takim razie pozostaje jeszcze kwestia imienia - uśmiechnął się blondyn.
- Lilo - zaproponował Schlierenzauer.
- Jasne, Lilka i Lilo... a może Stitch?
- Lilka i Stitch?
- Jak w tej bajce - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Nie... Zostańmy przy Lilo - uśmiechnął się Thomas, za co dostał kuksańca w bok.
Miałam problem z ubraniem w słowa tego rozdziału. Mam nadzieję, że zrozumiałyście przekaz.
Życzę Wam wesołych, spokojnych świąt, mokrego dyngusa, i ogólnie wszystkiego dobrego.
czwartek, 26 marca 2015
Piąty: Gość
Dla Austriaków powrót z Klingenthal bez ani jednego medalu był czymś niedopuszczalnym. Dlatego też Alexander Pointner, po wcześniejszym ustaleniu z resztą sztabu szkoleniowego, postanowił dać skoczkom dwa dni wytchnienia, a później zafundować im treningi. Przecież w Kuusamo musieli coś zdobyć. Gdyby nie zdobyli, zacząłby się martwić, czy wszystko z nimi w porządku. Po powrocie do Austrii, pożegnał się z nimi, dając wyraźne wskazówki, czego przez dwa dni mają nie robić. Począwszy od imprez, a skończywszy na połamaniu nóg lub innych kończyn. Było to wielce niewskazane na początku sezonu, gdy walczyli też o punkty w klasyfikacji generalnej.
Rudowłosa wysiadła z autokaru, który odwiózł ją i kilku skoczków do domów. Gdy przekroczyła próg mieszkania, które dzieliła z Thomasem, odetchnęła z ulgą. Miała dwa dni na odpoczynek od swojego szkolnego prześladowcy, który zdawał się być innym facetem.
- Muszę jechać do mamy po Lilly, jedziesz ze mną? - spytał Morgenstern, wchodząc z walizką do mieszkania i zostawiając ją w przedpokoju.
- Nie - uśmiechnęła się, ciągnąc za sobą swój bagaż. - Jedź, ja zrobię pranie i ugotuję coś do jedzenia.
Gdy blondyn zniknął za drzwiami, osunęła się po ścianie i rozpłakała. Nie wiedziała, co ma robić. Z jednej strony chciała, by Schlierenzauer chociaż w małym stopniu poczuł to, co czuła ona, ale z drugiej wiedziała, że nic jej to nie da, a tylko zrani niepotrzebnie człowieka. Bądź, co bądź, ale Gregor też miał uczucia i jak każdy nie zasługiwał na upokorzenie. Przekalkulowała w głowie ostatnie dwa i pół dnia spędzonych z nim. Był bardzo miły. Nawet za bardzo. Nie chciała, by uczucia do niego wróciły. Obiecała sobie i Thomasowi, że się w nim nie zakocha. Wstała, ocierając łzy i weszła do łazienki z zamiarem zrobienia prania, gdy w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Niewiele myśląc poszła otworzyć, a to, kogo za nimi zobaczyła, sprawiło, że o mało nie wybuchła płaczem na nowo.
- Zanim zapytasz, co tu robię, to ci wyjaśnię, co? - spojrzała w jego brązowe oczy, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. - Mamy z Thomasem taką umowę, że raz pomiędzy konkursami zatrzymujemy się u mnie, raz u niego.
- No cóż - westchnęła, licząc w myślach do trzech i uśmiechając się. - Wejdź. Czemu nie mówiłeś wcześniej?
- Jakoś tak - speszył się. - Zapomniałem.
- Rozumiem. Wiesz, co, na razie rozgość się w salonie, bo to Thomas tutaj zarządza pokojami, a pojechał po Lilkę. Powinien być za jakieś piętnaście do dwudziestu minut. Napijesz się czegoś?
- Herbaty, jeśli jest.
Wpuściła szatyna do mieszkania, nerwowo przygryzając wargę. Serce w piersi biło jej tak mocno, że zaczęła obawiać się, czy nie wyskoczy. Poszła do kuchni, by nastawić wodę na herbatę i w zakamarkach szafek odnaleźć cukier.
- Gregor? - spytała i prawie podskoczyła, gdyż odpowiedź rozległa się tuż za nią.
- Tak?
- Matko, chcesz mnie zabić? - spytała, udając przerażenie. - Robię pranie, jak chcesz to daj swoje ubrania, nie będziesz przecież łazić w brudnych.
- Nie chcę ci robić problemu.
- Tak, bo to naprawdę jest duży problem wrzucić ubrania do pralki, posypać proszkiem i ustawić minutnik. Nie wiem, czy się przy tym nie przepracuję - zaśmiała się, pierwszy raz nie nerwowo. - Dawaj te ubrania.
Do łazienki weszła z naręczem ubrań Schlierenzauera i po nastawieniu prania, skierowała się do kuchni, gdzie woda już zaczynała się gotować. Zalała herbatę i dwie kawy dla siebie i Morgensterna, po czym wziąwszy cukier i łyżeczkę poszła do salonu, gdzie przebywał skoczek.
- Wyglądasz, jakbyś płakała - powiedział, uważnie przypatrując się jej twarzy.
- Zdaje ci się - prychnęła i natychmiast obróciła się do niego plecami, udając, że szuka ciasteczek w barku.
- Nie sądzę - powiedział, wstając i podchodząc do niej.
Zadrżała, a mięśnie jej się spięły. Nie patrzyła na niego. Ręce zaczęły się trząść, a w brzuchu zawiązał się bolesny supeł. Gregor już miał coś powiedzieć, gdy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
- No, Lilly, w końcu w domku.
- Thomas, masz gościa - powiedziała drżącym głosem rudowłosa.
Próbuję jak mogę, żeby to miało jakieś ręce i nogi i co rozdział bardziej wątpię.
Dajcie mi świąteczną przerwę, bo potrzebuję czasu na biologię.
Rudowłosa wysiadła z autokaru, który odwiózł ją i kilku skoczków do domów. Gdy przekroczyła próg mieszkania, które dzieliła z Thomasem, odetchnęła z ulgą. Miała dwa dni na odpoczynek od swojego szkolnego prześladowcy, który zdawał się być innym facetem.
- Muszę jechać do mamy po Lilly, jedziesz ze mną? - spytał Morgenstern, wchodząc z walizką do mieszkania i zostawiając ją w przedpokoju.
- Nie - uśmiechnęła się, ciągnąc za sobą swój bagaż. - Jedź, ja zrobię pranie i ugotuję coś do jedzenia.
Gdy blondyn zniknął za drzwiami, osunęła się po ścianie i rozpłakała. Nie wiedziała, co ma robić. Z jednej strony chciała, by Schlierenzauer chociaż w małym stopniu poczuł to, co czuła ona, ale z drugiej wiedziała, że nic jej to nie da, a tylko zrani niepotrzebnie człowieka. Bądź, co bądź, ale Gregor też miał uczucia i jak każdy nie zasługiwał na upokorzenie. Przekalkulowała w głowie ostatnie dwa i pół dnia spędzonych z nim. Był bardzo miły. Nawet za bardzo. Nie chciała, by uczucia do niego wróciły. Obiecała sobie i Thomasowi, że się w nim nie zakocha. Wstała, ocierając łzy i weszła do łazienki z zamiarem zrobienia prania, gdy w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Niewiele myśląc poszła otworzyć, a to, kogo za nimi zobaczyła, sprawiło, że o mało nie wybuchła płaczem na nowo.
- Zanim zapytasz, co tu robię, to ci wyjaśnię, co? - spojrzała w jego brązowe oczy, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. - Mamy z Thomasem taką umowę, że raz pomiędzy konkursami zatrzymujemy się u mnie, raz u niego.
- No cóż - westchnęła, licząc w myślach do trzech i uśmiechając się. - Wejdź. Czemu nie mówiłeś wcześniej?
- Jakoś tak - speszył się. - Zapomniałem.
- Rozumiem. Wiesz, co, na razie rozgość się w salonie, bo to Thomas tutaj zarządza pokojami, a pojechał po Lilkę. Powinien być za jakieś piętnaście do dwudziestu minut. Napijesz się czegoś?
- Herbaty, jeśli jest.
Wpuściła szatyna do mieszkania, nerwowo przygryzając wargę. Serce w piersi biło jej tak mocno, że zaczęła obawiać się, czy nie wyskoczy. Poszła do kuchni, by nastawić wodę na herbatę i w zakamarkach szafek odnaleźć cukier.
- Gregor? - spytała i prawie podskoczyła, gdyż odpowiedź rozległa się tuż za nią.
- Tak?
- Matko, chcesz mnie zabić? - spytała, udając przerażenie. - Robię pranie, jak chcesz to daj swoje ubrania, nie będziesz przecież łazić w brudnych.
- Nie chcę ci robić problemu.
- Tak, bo to naprawdę jest duży problem wrzucić ubrania do pralki, posypać proszkiem i ustawić minutnik. Nie wiem, czy się przy tym nie przepracuję - zaśmiała się, pierwszy raz nie nerwowo. - Dawaj te ubrania.
Do łazienki weszła z naręczem ubrań Schlierenzauera i po nastawieniu prania, skierowała się do kuchni, gdzie woda już zaczynała się gotować. Zalała herbatę i dwie kawy dla siebie i Morgensterna, po czym wziąwszy cukier i łyżeczkę poszła do salonu, gdzie przebywał skoczek.
- Wyglądasz, jakbyś płakała - powiedział, uważnie przypatrując się jej twarzy.
- Zdaje ci się - prychnęła i natychmiast obróciła się do niego plecami, udając, że szuka ciasteczek w barku.
- Nie sądzę - powiedział, wstając i podchodząc do niej.
Zadrżała, a mięśnie jej się spięły. Nie patrzyła na niego. Ręce zaczęły się trząść, a w brzuchu zawiązał się bolesny supeł. Gregor już miał coś powiedzieć, gdy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
- No, Lilly, w końcu w domku.
- Thomas, masz gościa - powiedziała drżącym głosem rudowłosa.
Próbuję jak mogę, żeby to miało jakieś ręce i nogi i co rozdział bardziej wątpię.
sobota, 21 marca 2015
Czwarty: Śniadanie
Obudziła się o szóstej rano. Oczy miała zapuchnięte od płaczu. Wiedziała, że już nie zaśnie, dlatego też poszła do łazienki i opłukała twarz zimną wodą. Miała nadzieję, że to zmniejszy w jakiś sposób wory pod oczami. Udało się to w małym stopniu. Ubrała się szybko w pierwsze ciuchy, jakie znalazła w walizce i wyszła z pokoju. Pobudka miała być dopiero o siódmej, miała więc godzinę świętego spokoju. Wyszła więc przed hotel i skierowała kroki w stronę parku. Tam usiadła na ławeczce i westchnęła. Nie chciała tyle myśleć o Schlierenzauerze, ale było to nieuniknione. Bała się tylko, że stare uczucie może w niej odżyć.
Z uśmiechem patrzyła na dwie wiewiórki, które ścigały się między drzewami naprzeciw niej, zupełnie nic nie robiąc sobie z obecności niepożądanego gościa.
- Fajne są, prawda? - wzdrygnęła się na dźwięk męskiego głosu tuż za nią.
- Diethart, czy ty mnie chcesz na zawał zabić? - popatrzyła na chłopaka, który usiadł obok.
- Nie, dlaczego? - spytał, próbując zwabić wiewiórki do siebie okruszkami drożdżówki.
Uderzyła się dłonią w czoło, patrząc na jego poczynania.
- Wiesz, że ci się to nie uda?
- Dlaczego? Może są głodne.
- Ale są też dzikie, boją się ludzi...
Wstała i skierowała się w stronę hotelu. Thomas zaskoczony spojrzał w ślad za nią, ale nic nie powiedział. Usłyszał tylko jej słowa.
- Ja idę, do zobaczenia na skoczni!
Weszła do holu i poszła na stołówkę, gdyż jej żołądek przypomniał o swoim istnieniu. W pomieszczeniu był tylko Alexander Pointner, do którego uśmiechnęła się na dzień dobry i, wziąwszy sobie porcję jajecznicy, usiadła przy stoliku umiejscowionym obok okna. Przeżuwała powoli każdy kęs, patrząc na słońce wyłaniające się zza góry i rozmyślając o przyszłości, co będzie robić, gdy sezon się skończy. Gdzie może znaleźć pracę. Z tego transu wyrwał ją czyjś głos.
- Można? - spojrzała w lewo i ujrzała Schlierenzauera, który uśmiechał się, jak zawsze.
- Tak - skinęła głową, w duchu dziękując sobie, że już kończy.
- Czemu wczoraj tak uciekłaś? I z rynku i z pokoju? - spytał, grzebiąc widelcem w zawartości swojego talerza. - Powiedziałem coś nie tak? Często mi się to zdarza, nie bierz tego do siebie.
- Nie - odpowiedziała szybko, chyba nawet zbyt szybko. - Nie powiedziałeś nic takiego. Po prostu musiałam coś sobie przemyśleć.
Spojrzała na niego z udawanym uśmiechem na twarzy. Odwzajemnił go, choć z jego strony nie było to raczej sztuczne. Spuściła szybko wzrok na swój talerz, a później przeniosła go na widok za oknem. Słońce uniosło się już ponad górę i rzucało promienie prosto na budynek, w którym się znajdowali.
- A gdzie Thomas? - zdziwił ją fakt, że sama rozpoczęła rozmowę. Z przerażeniem spojrzała na swoje ręce, przerażona ich drżeniem.
- Miał zaraz zejść, jak wychodziłem, to brał prysznic.
Przeniosła swoją uwagę z powrotem na talerz z jedzeniem. Kiedyś na pewno skomentowałby to jakąś złośliwą uwagą, ale teraz nawet nie wiedział, że to ona. Poczuła na sobie jego wzrok i spojrzała na niego pytająco.
- Przepraszam - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Po prostu kogoś mi przypominasz.
Zakrztusiła się przełykanym właśnie kawałkiem chleba.
- Tak? - spytała, siląc się na obojętny ton, chociaż bała się, że jej to nie wyjdzie. - A można wiedzieć kogo?
- Wybacz, nie chcę o tym mówić - w jego oczach ujrzała coś na wzór bólu.
- Jasne, nie zmuszam cię - wstała, by odnieść talerzyk do okienka zwrotów. - Miło było, ale muszę iść. Do zobaczenia na skoczni.
Szatyn pomachał jej na pożegnanie. Dopiero, gdy wyszła z pomieszczenia, zauważyła, jak bardzo trzęsą jej się ręce, a nogi są jak z waty.
Przepraszam za błędy...
Ale jak to jutro koniec sezonu?
Z uśmiechem patrzyła na dwie wiewiórki, które ścigały się między drzewami naprzeciw niej, zupełnie nic nie robiąc sobie z obecności niepożądanego gościa.
- Fajne są, prawda? - wzdrygnęła się na dźwięk męskiego głosu tuż za nią.
- Diethart, czy ty mnie chcesz na zawał zabić? - popatrzyła na chłopaka, który usiadł obok.
- Nie, dlaczego? - spytał, próbując zwabić wiewiórki do siebie okruszkami drożdżówki.
Uderzyła się dłonią w czoło, patrząc na jego poczynania.
- Wiesz, że ci się to nie uda?
- Dlaczego? Może są głodne.
- Ale są też dzikie, boją się ludzi...
Wstała i skierowała się w stronę hotelu. Thomas zaskoczony spojrzał w ślad za nią, ale nic nie powiedział. Usłyszał tylko jej słowa.
- Ja idę, do zobaczenia na skoczni!
Weszła do holu i poszła na stołówkę, gdyż jej żołądek przypomniał o swoim istnieniu. W pomieszczeniu był tylko Alexander Pointner, do którego uśmiechnęła się na dzień dobry i, wziąwszy sobie porcję jajecznicy, usiadła przy stoliku umiejscowionym obok okna. Przeżuwała powoli każdy kęs, patrząc na słońce wyłaniające się zza góry i rozmyślając o przyszłości, co będzie robić, gdy sezon się skończy. Gdzie może znaleźć pracę. Z tego transu wyrwał ją czyjś głos.
- Można? - spojrzała w lewo i ujrzała Schlierenzauera, który uśmiechał się, jak zawsze.
- Tak - skinęła głową, w duchu dziękując sobie, że już kończy.
- Czemu wczoraj tak uciekłaś? I z rynku i z pokoju? - spytał, grzebiąc widelcem w zawartości swojego talerza. - Powiedziałem coś nie tak? Często mi się to zdarza, nie bierz tego do siebie.
- Nie - odpowiedziała szybko, chyba nawet zbyt szybko. - Nie powiedziałeś nic takiego. Po prostu musiałam coś sobie przemyśleć.
Spojrzała na niego z udawanym uśmiechem na twarzy. Odwzajemnił go, choć z jego strony nie było to raczej sztuczne. Spuściła szybko wzrok na swój talerz, a później przeniosła go na widok za oknem. Słońce uniosło się już ponad górę i rzucało promienie prosto na budynek, w którym się znajdowali.
- A gdzie Thomas? - zdziwił ją fakt, że sama rozpoczęła rozmowę. Z przerażeniem spojrzała na swoje ręce, przerażona ich drżeniem.
- Miał zaraz zejść, jak wychodziłem, to brał prysznic.
Przeniosła swoją uwagę z powrotem na talerz z jedzeniem. Kiedyś na pewno skomentowałby to jakąś złośliwą uwagą, ale teraz nawet nie wiedział, że to ona. Poczuła na sobie jego wzrok i spojrzała na niego pytająco.
- Przepraszam - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Po prostu kogoś mi przypominasz.
Zakrztusiła się przełykanym właśnie kawałkiem chleba.
- Tak? - spytała, siląc się na obojętny ton, chociaż bała się, że jej to nie wyjdzie. - A można wiedzieć kogo?
- Wybacz, nie chcę o tym mówić - w jego oczach ujrzała coś na wzór bólu.
- Jasne, nie zmuszam cię - wstała, by odnieść talerzyk do okienka zwrotów. - Miło było, ale muszę iść. Do zobaczenia na skoczni.
Szatyn pomachał jej na pożegnanie. Dopiero, gdy wyszła z pomieszczenia, zauważyła, jak bardzo trzęsą jej się ręce, a nogi są jak z waty.
Przepraszam za błędy...
czwartek, 12 marca 2015
Trzeci: Przypadek czy przeznaczenie?
Puchar Świata 2013/2014 rozpoczął się od konkursu drużynowego, w którym Austriacy nie zdobyli żadnego miejsca na podium. Alexander Pointner nie był z tego powodu zadowolony, ale rozumiał, że to dopiero początek i jego drużyna musi się dotrzeć i przyzwyczaić do myśli, że jest sezon. Dlatego też nie krzyczał na swoich zawodników, którzy w tym konkursie nie skakali na szczególnie wysokim poziomie. Rudowłosa po zrobieniu statystyk, które nie były jakieś wyjątkowo dobre, wyszła z hotelu i skierowała się w stronę centrum miasta. Miała zamiar zrobić kilka zdjęć, by później mieć co wspominać. Dlatego też trzymała w ręku aparat. Żałowała, że Thomas nie dał się wyciągnąć na wieczorny spacer, ale rozumiała go. Chciał się zastanowić nad swoją formą i w spokoju przemyśleć, co mógłby zrobić lepiej. Cały Morgenstern, rzetelny i sumienny w przemyśleniach na temat swoich skoków.
Właśnie miała zamiar pstryknąć kilka zdjęć cudownemu krajobrazowi gór, gdy zauważyła przechadzającego się przez środek jej kadru Schlierenzauera, dlatego też zrobiła szybki w tył zwrot na pięcie i próbowała fotografować zachód słońca. Zauważył ją natychmiast i skierował kroki w jej stronę.
- Cześć - uśmiechnął się.
- Hej - nie odwróciła się w jego stronę, ale dobrze wiedziała, kto to.
- To już drugi raz, jak wpadamy na siebie przypadkiem w czasie wolnym. Wiesz, co to znaczy?
- Że Klingenthal jest tak małe, że nie mamy wyboru? - odwróciła się, by na niego spojrzeć, chociaż w środku wszystko krzyczało.
- Nie, że to przeznaczenie - poruszył charakterystycznie brwiami i wyszczerzył białe zęby w uśmiechu.
Nie potrafiła również się uśmiechnąć. Zamiast tego w jej oczach pojawiły się pierwsze łzy, które zaczęły skapywać na policzki i płynąć w dół.
- Przepraszam, nie mam teraz czasu - wyminęła go i szybkim krokiem wróciła do hotelu.
Trudno było jej współpracować z człowiekiem, który niszczył ją psychicznie przez całe osiem lat szkoły. Mimo, że był dla niej bardzo miły, nie potrafiła zapomnieć, jak ją wyzywał, popychał, śmiał się z niej, czy robił głupie dowcipy. Nie umiała zapomnieć, że ją upokorzył. Nie potrafiła się otworzyć na niego, choć próbowała. Zaczynała żałować, że zgodziła się na tę posadę. Byle do końca sezonu pocieszała się w myślach. Zależało jej na dobrych referencjach, a zwłaszcza od samego trenera austriackich skoczków. Starała się być dla niego miła, ale kosztowało ją wiele wysiłku, by nie wykrzyczeć mu w twarz wszystkiego, co leżało jej na sercu. Ocierając łzy, zapukała do pokoju Thomasa. Ten otworzył jej po chwili i zobaczywszy, że płacze, natychmiast wpuścił do pomieszczenia.
- Czemu płaczesz? - spytał, gładząc ją po włosach. - Przez Gregora, prawda? Powiedział ci coś?
Pokręciła głową, łapiąc oddech. Usiadła na łóżku i otarła łzy z policzków.
- Nic nie powiedział. To znaczy powiedział, ale... - zrobiła pauzę i zaczęła wyłamywać sobie palce. - Ale to same dobre rzeczy. To znaczy... Taki flirt...
- Nie płacz, Ell - Morgenstern usiadł obok niej i przytulił mocno do siebie. - Ja rozumiem, że się boisz, że ta krzywda zawsze będzie w twojej pamięci, ale musisz się otworzyć na niego i spróbować go znosić. Musisz przetrwać ten sezon.
- To naprawdę jest trudne - rozpłakała się od nowa. - Naprawdę niełatwo mi jest normalnie rozmawiać z facetem, który upokarzał mnie na każdym kroku, a na urodzinach, przy wszystkich znajomych oznajmił, że nasz związek to był zakład! Ja siebie w ogóle nie rozumiem, jak ja mogłam być tak głupia, żeby zaufać, a co gorsza zakochać się w tym człowieku...
Morgenstern nic nie mówił. Słuchał kuzynki w milczeniu. To właśnie dzięki niej bliżej zakolegował się ze Schlierenzauerem. Był jej za to bardzo wdzięczny. Gregor był człowiekiem, z którym mógł pójść na piwo do pobliskiego pubu, na imprezę do klubu, ale też pomagali sobie, motywowali się do dobrych skoków. To się nazywa prawdziwa przyjaźń.
- Miłość nigdy nie wybiera, Ell.
- Już się odkochałam - prychnęła.
W tym momencie drzwi się otworzyły i wszedł szatyn, w ręku trzymając aparat. Uśmiechnął się na widok rudowłosej.
- Mówiłem, że to przeznaczenie.
Dziewczyna wyszła z pokoju, nawet nie pożegnawszy się z kuzynem. Weszła do zajmowanego przez siebie pomieszczenia, zamknęła drzwi na klucz i rozpłakała się. Był jej ciężko. A to dopiero początek sezonu.W tym samym czasie kilka pokojów dalej dwóch skoczków patrzyło w drzwi, które się za nią zatrzasnęły.
- Ja coś powiedziałem takiego? - zdziwił się szatyn, zwracając głowę w stronę przyjaciela.
Sprawdzałam w internecie i znalazłam informację, że w Austrii coś na wzór gimnazjum jest osiem lat, więc niech tak będzie :)
PS. Trzymajcie jutro kciuki, bo mam recytację z łaciny ;_;
Właśnie miała zamiar pstryknąć kilka zdjęć cudownemu krajobrazowi gór, gdy zauważyła przechadzającego się przez środek jej kadru Schlierenzauera, dlatego też zrobiła szybki w tył zwrot na pięcie i próbowała fotografować zachód słońca. Zauważył ją natychmiast i skierował kroki w jej stronę.
- Cześć - uśmiechnął się.
- Hej - nie odwróciła się w jego stronę, ale dobrze wiedziała, kto to.
- To już drugi raz, jak wpadamy na siebie przypadkiem w czasie wolnym. Wiesz, co to znaczy?
- Że Klingenthal jest tak małe, że nie mamy wyboru? - odwróciła się, by na niego spojrzeć, chociaż w środku wszystko krzyczało.
- Nie, że to przeznaczenie - poruszył charakterystycznie brwiami i wyszczerzył białe zęby w uśmiechu.
Nie potrafiła również się uśmiechnąć. Zamiast tego w jej oczach pojawiły się pierwsze łzy, które zaczęły skapywać na policzki i płynąć w dół.
- Przepraszam, nie mam teraz czasu - wyminęła go i szybkim krokiem wróciła do hotelu.
Trudno było jej współpracować z człowiekiem, który niszczył ją psychicznie przez całe osiem lat szkoły. Mimo, że był dla niej bardzo miły, nie potrafiła zapomnieć, jak ją wyzywał, popychał, śmiał się z niej, czy robił głupie dowcipy. Nie umiała zapomnieć, że ją upokorzył. Nie potrafiła się otworzyć na niego, choć próbowała. Zaczynała żałować, że zgodziła się na tę posadę. Byle do końca sezonu pocieszała się w myślach. Zależało jej na dobrych referencjach, a zwłaszcza od samego trenera austriackich skoczków. Starała się być dla niego miła, ale kosztowało ją wiele wysiłku, by nie wykrzyczeć mu w twarz wszystkiego, co leżało jej na sercu. Ocierając łzy, zapukała do pokoju Thomasa. Ten otworzył jej po chwili i zobaczywszy, że płacze, natychmiast wpuścił do pomieszczenia.
- Czemu płaczesz? - spytał, gładząc ją po włosach. - Przez Gregora, prawda? Powiedział ci coś?
Pokręciła głową, łapiąc oddech. Usiadła na łóżku i otarła łzy z policzków.
- Nic nie powiedział. To znaczy powiedział, ale... - zrobiła pauzę i zaczęła wyłamywać sobie palce. - Ale to same dobre rzeczy. To znaczy... Taki flirt...
- Nie płacz, Ell - Morgenstern usiadł obok niej i przytulił mocno do siebie. - Ja rozumiem, że się boisz, że ta krzywda zawsze będzie w twojej pamięci, ale musisz się otworzyć na niego i spróbować go znosić. Musisz przetrwać ten sezon.
- To naprawdę jest trudne - rozpłakała się od nowa. - Naprawdę niełatwo mi jest normalnie rozmawiać z facetem, który upokarzał mnie na każdym kroku, a na urodzinach, przy wszystkich znajomych oznajmił, że nasz związek to był zakład! Ja siebie w ogóle nie rozumiem, jak ja mogłam być tak głupia, żeby zaufać, a co gorsza zakochać się w tym człowieku...
Morgenstern nic nie mówił. Słuchał kuzynki w milczeniu. To właśnie dzięki niej bliżej zakolegował się ze Schlierenzauerem. Był jej za to bardzo wdzięczny. Gregor był człowiekiem, z którym mógł pójść na piwo do pobliskiego pubu, na imprezę do klubu, ale też pomagali sobie, motywowali się do dobrych skoków. To się nazywa prawdziwa przyjaźń.
- Miłość nigdy nie wybiera, Ell.
- Już się odkochałam - prychnęła.
W tym momencie drzwi się otworzyły i wszedł szatyn, w ręku trzymając aparat. Uśmiechnął się na widok rudowłosej.
- Mówiłem, że to przeznaczenie.
Dziewczyna wyszła z pokoju, nawet nie pożegnawszy się z kuzynem. Weszła do zajmowanego przez siebie pomieszczenia, zamknęła drzwi na klucz i rozpłakała się. Był jej ciężko. A to dopiero początek sezonu.W tym samym czasie kilka pokojów dalej dwóch skoczków patrzyło w drzwi, które się za nią zatrzasnęły.
- Ja coś powiedziałem takiego? - zdziwił się szatyn, zwracając głowę w stronę przyjaciela.
Sprawdzałam w internecie i znalazłam informację, że w Austrii coś na wzór gimnazjum jest osiem lat, więc niech tak będzie :)
PS. Trzymajcie jutro kciuki, bo mam recytację z łaciny ;_;
piątek, 6 marca 2015
Drugi: Klingenthal
Pobyt w Niemczech rozpoczął się od padającego deszczu ze śniegiem, wiatru zbyt silnego, by przeprowadzić trening i kłótni Gregora z Pointnerem. Atmosfera w hotelu była napięta głównie z tego ostatniego powodu. Rudowłosa siedziała w swoim pokoju, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Gdy je otworzyła, za drzwiami ujrzała swojego kuzyna.
- Ell, proszę, obiecaj, że się w nim nie zakochasz - powiedział, wchodząc do środka.
- Nie ma sprawy - prychnęła. - Dwa razy się do tej samej rzeki nie wchodzi, a ja nie mam zamiaru znowu cierpieć.
- I tak trzymaj, mała - przytulił ją Thomas. - Ale... Ell...
- Tak?
- Jesteś za dobra - westchnął. - Gdybym był na twoim miejscu to bym mu już dawno dał w pysk i koniec pieśni...
- Znasz mnie nie od dzisiaj, powinieneś wiedzieć, że każdy ma u mnie drugą szansę, choćby jaki nie był i choćby czego nie zrobił. Taka już jestem, po prostu. Wierzę, że ludzie się zmieniają- uśmiechnęła się, chociaż było jej bardzo trudno. Przez cały sezon musiała przebywać z człowiekiem, który ją ranił psychicznie, a na koniec upokorzył i to przy ludziach. Wiele razy marzyła o zemście. Teraz nadarzyła jej się idealna okazja ku temu. Cudownie się złożyło, że jej nie pamiętał. Ale miała wątpliwości, czy ma to jakikolwiek sens.
Gdy Thomas wyszedł, by zadzwonić do matki, ona usiadła po turecku na łóżku i uważnie rozejrzała się po swoim tymczasowym pokoju. Beżowe ściany i bordowe zasłony utrzymywały go w melancholijnym klimacie, a ciemnobrązowe meble tylko dodawały uroku. Wyciągnęła laptopa z zamiarem przeglądnięcia dotychczasowych statystyk skoczków, ale nie zrobiła tego. Włączyła natomiast folder ze zdjęciami, między innymi jej i Gregora. Zaznaczyła je wszystkie i przeniosła do kosza. Gdy to zrobiła, odetchnęła głęboko i zamknęła laptopa. Wyszła z pokoju i uprzednio go zamknąwszy, skierowała się w stronę tarasu widokowego.Chciała posiedzieć w ciszy i spokoju i zastanowić się, czy zemsta na Schlierenzauerze może przysporzyć jej korzyści, czy też wpadnie w jakieś tarapaty. Niestety, samotność nie była jej dana, bo gdy tylko zamknęła za sobą drzwi i usiadła po turecku na podłodze, wpatrując się w oświetlone Klingenthal, poczuła, że ktoś siada obok niej. Wiedziała kto to i dlatego odsunęła się nieznacznie. Nie chciała czuć ciepła jego ciała przy swoim, ani czuć zapachu jego perfum.
- Co tu robisz? - to pytanie wypłynęło z ust ich obojga w tym samym czasie, na co ich śmiech zadźwięczał w powietrzu.
Przez chwilę panowała cisza, oboje nie wiedzieli, co powiedzieć. Nie była to jednak krępująca cisza, a przynajmniej tak na pierwszy rzut oka mogło się wydawać.
- No więc - zaczął szatyn. - Co cię tu sprowadziło?
- Chciałam się nad czymś zastanowić, w sumie nic ważnego - wzruszyła ramionami, patrząc przed siebie. - A ty? Nie powinieneś teraz słuchać rad trenera co do jutrzejszego konkursu?
- Nie, Alex się już nagadał. Teraz mamy czas wolny.
- I ty swój czas wolny przeznaczasz na siedzenie i wpatrywanie się w wieczorny krajobraz miasta?
- Tak, a co?
- Bez sensu - prychnęła, a po chwili zaśmiała się, wstając. - Wybacz, muszę cię opuścić.
Nie była w stanie przebywać z nim sam na sam dłużej. Otrzepała ubranie z niewidzialnego kurzu i poszła do pokoju Thomasa, który przez telefon rozmawiał z matką. Gdy ujrzał kuzynkę, pożegnał się z rodzicielką i rozłączył się.
- Co się stało? - on zawsze wiedział, kiedy była smutna.
- Gregor - szepnęła prawie niedosłyszalnie. Bolało ją to, że musiała z nim spędzać czas podczas sezonu.
- Nie dołuj się, mała, nie jest tego warty - przytulił ją mocno do siebie i po chwili poczuł wilgoć na koszuli. Płakała.
- Masz rację - uśmiechnęła się przez łzy. - Jak się ma moja mała Lilka?
To teraz chyba już wiecie, dlaczego Ell nie dała Gregorowi w pysk na dzień dobry.
PS. Weekend!
- Ell, proszę, obiecaj, że się w nim nie zakochasz - powiedział, wchodząc do środka.
- Nie ma sprawy - prychnęła. - Dwa razy się do tej samej rzeki nie wchodzi, a ja nie mam zamiaru znowu cierpieć.
- I tak trzymaj, mała - przytulił ją Thomas. - Ale... Ell...
- Tak?
- Jesteś za dobra - westchnął. - Gdybym był na twoim miejscu to bym mu już dawno dał w pysk i koniec pieśni...
- Znasz mnie nie od dzisiaj, powinieneś wiedzieć, że każdy ma u mnie drugą szansę, choćby jaki nie był i choćby czego nie zrobił. Taka już jestem, po prostu. Wierzę, że ludzie się zmieniają- uśmiechnęła się, chociaż było jej bardzo trudno. Przez cały sezon musiała przebywać z człowiekiem, który ją ranił psychicznie, a na koniec upokorzył i to przy ludziach. Wiele razy marzyła o zemście. Teraz nadarzyła jej się idealna okazja ku temu. Cudownie się złożyło, że jej nie pamiętał. Ale miała wątpliwości, czy ma to jakikolwiek sens.
Gdy Thomas wyszedł, by zadzwonić do matki, ona usiadła po turecku na łóżku i uważnie rozejrzała się po swoim tymczasowym pokoju. Beżowe ściany i bordowe zasłony utrzymywały go w melancholijnym klimacie, a ciemnobrązowe meble tylko dodawały uroku. Wyciągnęła laptopa z zamiarem przeglądnięcia dotychczasowych statystyk skoczków, ale nie zrobiła tego. Włączyła natomiast folder ze zdjęciami, między innymi jej i Gregora. Zaznaczyła je wszystkie i przeniosła do kosza. Gdy to zrobiła, odetchnęła głęboko i zamknęła laptopa. Wyszła z pokoju i uprzednio go zamknąwszy, skierowała się w stronę tarasu widokowego.Chciała posiedzieć w ciszy i spokoju i zastanowić się, czy zemsta na Schlierenzauerze może przysporzyć jej korzyści, czy też wpadnie w jakieś tarapaty. Niestety, samotność nie była jej dana, bo gdy tylko zamknęła za sobą drzwi i usiadła po turecku na podłodze, wpatrując się w oświetlone Klingenthal, poczuła, że ktoś siada obok niej. Wiedziała kto to i dlatego odsunęła się nieznacznie. Nie chciała czuć ciepła jego ciała przy swoim, ani czuć zapachu jego perfum.
- Co tu robisz? - to pytanie wypłynęło z ust ich obojga w tym samym czasie, na co ich śmiech zadźwięczał w powietrzu.
Przez chwilę panowała cisza, oboje nie wiedzieli, co powiedzieć. Nie była to jednak krępująca cisza, a przynajmniej tak na pierwszy rzut oka mogło się wydawać.
- No więc - zaczął szatyn. - Co cię tu sprowadziło?
- Chciałam się nad czymś zastanowić, w sumie nic ważnego - wzruszyła ramionami, patrząc przed siebie. - A ty? Nie powinieneś teraz słuchać rad trenera co do jutrzejszego konkursu?
- Nie, Alex się już nagadał. Teraz mamy czas wolny.
- I ty swój czas wolny przeznaczasz na siedzenie i wpatrywanie się w wieczorny krajobraz miasta?
- Tak, a co?
- Bez sensu - prychnęła, a po chwili zaśmiała się, wstając. - Wybacz, muszę cię opuścić.
Nie była w stanie przebywać z nim sam na sam dłużej. Otrzepała ubranie z niewidzialnego kurzu i poszła do pokoju Thomasa, który przez telefon rozmawiał z matką. Gdy ujrzał kuzynkę, pożegnał się z rodzicielką i rozłączył się.
- Co się stało? - on zawsze wiedział, kiedy była smutna.
- Gregor - szepnęła prawie niedosłyszalnie. Bolało ją to, że musiała z nim spędzać czas podczas sezonu.
- Nie dołuj się, mała, nie jest tego warty - przytulił ją mocno do siebie i po chwili poczuł wilgoć na koszuli. Płakała.
- Masz rację - uśmiechnęła się przez łzy. - Jak się ma moja mała Lilka?
To teraz chyba już wiecie, dlaczego Ell nie dała Gregorowi w pysk na dzień dobry.
PS. Weekend!
niedziela, 1 marca 2015
Pierwszy: Spotkanie.
Długo nie mogła się zdecydować, czy jechać do Klingenthal. Rozważała wszystkie za i przeciw, ale stwierdziła, że nie może zawieść Thomasa, który jej to załatwił. Co prawda Alexander Pointner przez pierwszych kilka tygodni nie chciał jej przyjąć, ale gdy zobaczył, że dziewczyna zna się na swoim fachu, sam poprosił Thomasa, by przegadał kuzynce wyjazd do Niemiec. Blondynowi zajęło to sporo czasu, ale z pożądanym skutkiem. Trener sam z siebie obiecał dać jej rekomendację, gdyby zdecydowała, że praca ze skoczkami, to jednak nie do końca to.
Stała w umówionym miejscu razem z Morgensternem i jego córką. Za kilka chwil miała zjawić się jego matka, której Lilly miała zostać powierzona na czas ich wyjazdu. Rudowłosa nie rozmawiała z siostrą ojca. Dlatego też, gdy ta się zjawiła, dziewczyna uściskała swoją bratanicę, wręczyła jej misia i odeszła kilkanaście kroków w kierunku bliżej nieokreślonym. Oparła się o ścianę budynku dworca autobusowego i zamknęła oczy. Było bardzo ciepło, jak na listopad. Przez chwilę delektowała się niewątpliwie jednymi z ostatnich takich dni w tym roku, gdy ktoś zasłonił jej dopływ promieni słonecznych. Otworzyła niechętnie oczy, ale przez pierwszych kilka sekund widziała tylko różnokolorowe plamki. Dopiero, gdy ten ktoś się odezwał, mogła rozpocząć próby zidentyfikowania go.
- Pani się zgubiła? - spytał, jak się okazało wysoki szatyn o ciemnobrązowych oczach, na którego widok jej serce wywinęło około trzech koziołków, a wnętrzności skręciły się w supeł. Nie pamiętał jej, tak jak przypuszczała. Nie potrafiła jednak w tej chwili ocenić, czy to dobrze, czy nie.
- Nie, dlaczego pan tak sądzi? - założyła ręce na piersi i spojrzała w jego oczy, w których niegdyś tonęła.
- Nigdy nie towarzyszyła nam w drodze tak piękna kobieta. To pani jest naszym nowym statystykiem?
- Tak. We własnej osobie.
- W takim razie przepraszam - ujął jej dłoń i ucałował. - Jestem Gregor. A czy pani zdradzi, jak się nazywa?
- Mów do mnie, jak wszyscy, Ella - uśmiechnęła się na ten prosty gest.
Thomas po pożegnaniu z córką i matką, obserwował uważnie swoją kuzynkę i przyjaciela. Historię rudowłosej znał bardzo dobrze i nie chciał, by ktoś po raz kolejny ją skrzywdził. A zwłaszcza, by był to ten sam człowiek. Jednak jej spotkanie z nim było nieuniknione. Wóz, albo przewóz. Jak sam stwierdził, nie mieli oni szczęścia w miłości. Jako dzieci wyobrażali sobie, że kiedyś będą szczęśliwi. A wyszło, jak wyszło. Oboje mieli złamane serca. Uśmiechnął się, gdy szatyn pocałował ją w rękę. Nigdy wcześniej tego nie robił. Znajomość ze Schlierenzauerem - łamaczem serc fanek i nie tylko, była dość specyficzna. Wiedział dobrze, że Gregor zgrywa casanovę, ale nie miał zamiaru mu tego wyperswadować. Powinien uczyć się na własnych błędach.
- Thomas, poznałeś już naszą uroczą panią statystyk? - spytał szatyn, podchodząc do niego z rudowłosą.
- Nie musiał mnie poznawać, zna mnie lepiej, niż ktokolwiek inny - powiedziała Ella, podchodząc do Morgensterna.
- Tak? Łączy was coś? - Gregor zadawał pytania, których w normalnych okolicznościach nigdy by nie wydusił.
- Więzy krwi - parsknął Thomas, widząc minę kolegi. - To moja kuzynka.
- Nigdy nie wspominałeś, że masz tak piękną kuzynkę - oburzył się Schlierenzauer.
- Ależ, Gregor, nigdy nie pytałeś.
Rudowłosa z rozbawieniem przyglądała się wymianie zdań pomiędzy dwoma skoczkami. Co prawda serce w jej piersi nadal waliło tak, że bała się, iż wyskoczy, wnętrzności były zaciśnięte w mocny supeł, nogi były, jak z waty, a ręce trzęsły się niemiłosiernie, ale i tak nie mogła narzekać. Przynajmniej mogła się logicznie wysłowić, co było już połową sukcesu. W duchu jednak przeklinała się, że zgodziła się na tę propozycję. Czuła, że ten sezon może być naprawdę bardzo długi i bardzo trudny. Miała jednak nadzieję, że po nim wszystko się ułoży.
Na pożegnanie z feriami. A za dwa miesiące maturka...
Dziękuję bardzo za komentarze pod prologiem, cieszę się, że Wam przypadło do gustu. I mam nadzieję, że zostaniecie do końca ;)
Całuski.
PS. Chyba przekombinowałam.
Stała w umówionym miejscu razem z Morgensternem i jego córką. Za kilka chwil miała zjawić się jego matka, której Lilly miała zostać powierzona na czas ich wyjazdu. Rudowłosa nie rozmawiała z siostrą ojca. Dlatego też, gdy ta się zjawiła, dziewczyna uściskała swoją bratanicę, wręczyła jej misia i odeszła kilkanaście kroków w kierunku bliżej nieokreślonym. Oparła się o ścianę budynku dworca autobusowego i zamknęła oczy. Było bardzo ciepło, jak na listopad. Przez chwilę delektowała się niewątpliwie jednymi z ostatnich takich dni w tym roku, gdy ktoś zasłonił jej dopływ promieni słonecznych. Otworzyła niechętnie oczy, ale przez pierwszych kilka sekund widziała tylko różnokolorowe plamki. Dopiero, gdy ten ktoś się odezwał, mogła rozpocząć próby zidentyfikowania go.
- Pani się zgubiła? - spytał, jak się okazało wysoki szatyn o ciemnobrązowych oczach, na którego widok jej serce wywinęło około trzech koziołków, a wnętrzności skręciły się w supeł. Nie pamiętał jej, tak jak przypuszczała. Nie potrafiła jednak w tej chwili ocenić, czy to dobrze, czy nie.
- Nie, dlaczego pan tak sądzi? - założyła ręce na piersi i spojrzała w jego oczy, w których niegdyś tonęła.
- Nigdy nie towarzyszyła nam w drodze tak piękna kobieta. To pani jest naszym nowym statystykiem?
- Tak. We własnej osobie.
- W takim razie przepraszam - ujął jej dłoń i ucałował. - Jestem Gregor. A czy pani zdradzi, jak się nazywa?
- Mów do mnie, jak wszyscy, Ella - uśmiechnęła się na ten prosty gest.
Thomas po pożegnaniu z córką i matką, obserwował uważnie swoją kuzynkę i przyjaciela. Historię rudowłosej znał bardzo dobrze i nie chciał, by ktoś po raz kolejny ją skrzywdził. A zwłaszcza, by był to ten sam człowiek. Jednak jej spotkanie z nim było nieuniknione. Wóz, albo przewóz. Jak sam stwierdził, nie mieli oni szczęścia w miłości. Jako dzieci wyobrażali sobie, że kiedyś będą szczęśliwi. A wyszło, jak wyszło. Oboje mieli złamane serca. Uśmiechnął się, gdy szatyn pocałował ją w rękę. Nigdy wcześniej tego nie robił. Znajomość ze Schlierenzauerem - łamaczem serc fanek i nie tylko, była dość specyficzna. Wiedział dobrze, że Gregor zgrywa casanovę, ale nie miał zamiaru mu tego wyperswadować. Powinien uczyć się na własnych błędach.
- Thomas, poznałeś już naszą uroczą panią statystyk? - spytał szatyn, podchodząc do niego z rudowłosą.
- Nie musiał mnie poznawać, zna mnie lepiej, niż ktokolwiek inny - powiedziała Ella, podchodząc do Morgensterna.
- Tak? Łączy was coś? - Gregor zadawał pytania, których w normalnych okolicznościach nigdy by nie wydusił.
- Więzy krwi - parsknął Thomas, widząc minę kolegi. - To moja kuzynka.
- Nigdy nie wspominałeś, że masz tak piękną kuzynkę - oburzył się Schlierenzauer.
- Ależ, Gregor, nigdy nie pytałeś.
Rudowłosa z rozbawieniem przyglądała się wymianie zdań pomiędzy dwoma skoczkami. Co prawda serce w jej piersi nadal waliło tak, że bała się, iż wyskoczy, wnętrzności były zaciśnięte w mocny supeł, nogi były, jak z waty, a ręce trzęsły się niemiłosiernie, ale i tak nie mogła narzekać. Przynajmniej mogła się logicznie wysłowić, co było już połową sukcesu. W duchu jednak przeklinała się, że zgodziła się na tę propozycję. Czuła, że ten sezon może być naprawdę bardzo długi i bardzo trudny. Miała jednak nadzieję, że po nim wszystko się ułoży.
Na pożegnanie z feriami. A za dwa miesiące maturka...
Dziękuję bardzo za komentarze pod prologiem, cieszę się, że Wam przypadło do gustu. I mam nadzieję, że zostaniecie do końca ;)
Całuski.
czwartek, 26 lutego 2015
Prolog
Siedziała w fotelu, popijając gorącą herbatę, gdy od wejścia usłyszała głos.
- Ell, jesteś w domu?
- Ciszej, bo Lilly śpi - warknęła, wchodząc do przedpokoju. - Chcesz ją obudzić? Jest późno. Lepiej tego nie rób.
Spojrzała na Thomasa, który ściągnął buty i właśnie odwieszał kurtkę do szafy. To on jej pomógł mimo, że nie musiał, bo gdy cała rodzina się od niej odwróciła, on został. Jej kochany kuzyn. Jedyna osoba, która trwała. A ona pomogła jemu po rozwodzie, po którym załamał się psychicznie.
- Wiesz, że musisz z nami jechać? - spytał, przytulając ją na powitanie. - Trener nie chce słyszeć o odmowie.
- Kurde, co on się tak usrał? W ogóle się tam nie przydam. Macie przecież statystyków.
- Ja tylko przekazuję - uniósł ręce w geście obrony.
Rudowłosa spojrzała na mężczyznę i westchnęła. Wiedziała, że gdy się zgodzi, jej koszmar w postaci jednego ze skoczków wróci. Nadal pamiętała czasy szkolne, gdy wyglądem w niczym nie przypominała teraźniejszej siebie. Wtedy była blondynką z nadwagą, pryszczami na twarzy, problemami emocjonalnymi, astmą i lekarstwami zawierającymi sterydy, co wcale nie pomagało zakompleksionej dziewczynie w akceptowaniu swojego wyglądu.
- On też tam będzie, prawda? - spytała, odkładając kubek do zlewu w kuchni.
- Będzie - potwierdził mruknięciem Morgenstern.
- To ja nie jadę - stwierdziła hardo, zaplatając ręce na piersi. - Nie chcę.
Bała się tego człowieka, który ją skrzywdził. W sumie nie zrobił nic niezwykłego, nie podniósł na nią ręki, nie zostawił blizn na ciele. Ale zostawił na psychice. Gruba świnia. Czołg. Beczka. Czterodrzwiowa szafa. Pryszczata. Do dzisiejszego dnia słyszała w głowie te obelgi, a gdy sobie to przypominała, w oczach stawały jej łzy. Pamiętała też studniówkę, na której ten sam człowiek wyznał jej miłość. Pamiętała, jak pięć miesięcy później straciła z nim dziewictwo. Chyba wierzyła w to, że się zmienił. A może po prostu się w nim zakochała. Tego nie pamiętała. Wiedziała jednak, że on naprawdę nigdy się nie zmienił. Że to był zakład. I powiedział jej to w dzień jej urodzin. Przy wszystkich znajomych.
- Ell, proszę - Thomas spojrzał na nią z troską. - Tak bardzo się zmieniłaś, przefarbowałaś włosy, nie masz problemów ze skórą, schudłaś i to bardzo. On cię nie pozna.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - prychnęła.
- Bo jest moim przyjacielem - uśmiechnął się. - Wiem, że tego nie akceptujesz, ale może jednak spróbujesz się przekonać?
- Nigdy się do niego nie przekonam! Przez niego miałam tak dużo kompleksów, że bałam się wyjść z domu! Do dzisiaj mam...
- Ell, ja w ciebie wierzę. A to twoja szansa, Alex da ci referencje po tym sezonie. Znajdziesz pracę i w końcu się ułoży.
Popatrzyła na niego, a następnie w lustro. Miał rację, w niczym nie przypominała tej dziewczyny ze zdjęć sprzed pięciu lat. Tylko kolor oczu się zgadzał. Ale to nic. On i tak go nie pamięta. Szkoda, tylko, że ona nadal nosiła w pamięci jego ciemnoblond włosy i brązowe oczy.
Póki mam jakąś namiastkę wolnego, postanowiłam spróbowaćpo raz kolejny w temacie skoków.
Zapraszam do zakładek.
I trzymajcie kciuki za naszych.
- Ell, jesteś w domu?
- Ciszej, bo Lilly śpi - warknęła, wchodząc do przedpokoju. - Chcesz ją obudzić? Jest późno. Lepiej tego nie rób.
Spojrzała na Thomasa, który ściągnął buty i właśnie odwieszał kurtkę do szafy. To on jej pomógł mimo, że nie musiał, bo gdy cała rodzina się od niej odwróciła, on został. Jej kochany kuzyn. Jedyna osoba, która trwała. A ona pomogła jemu po rozwodzie, po którym załamał się psychicznie.
- Wiesz, że musisz z nami jechać? - spytał, przytulając ją na powitanie. - Trener nie chce słyszeć o odmowie.
- Kurde, co on się tak usrał? W ogóle się tam nie przydam. Macie przecież statystyków.
- Ja tylko przekazuję - uniósł ręce w geście obrony.
Rudowłosa spojrzała na mężczyznę i westchnęła. Wiedziała, że gdy się zgodzi, jej koszmar w postaci jednego ze skoczków wróci. Nadal pamiętała czasy szkolne, gdy wyglądem w niczym nie przypominała teraźniejszej siebie. Wtedy była blondynką z nadwagą, pryszczami na twarzy, problemami emocjonalnymi, astmą i lekarstwami zawierającymi sterydy, co wcale nie pomagało zakompleksionej dziewczynie w akceptowaniu swojego wyglądu.
- On też tam będzie, prawda? - spytała, odkładając kubek do zlewu w kuchni.
- Będzie - potwierdził mruknięciem Morgenstern.
- To ja nie jadę - stwierdziła hardo, zaplatając ręce na piersi. - Nie chcę.
Bała się tego człowieka, który ją skrzywdził. W sumie nie zrobił nic niezwykłego, nie podniósł na nią ręki, nie zostawił blizn na ciele. Ale zostawił na psychice. Gruba świnia. Czołg. Beczka. Czterodrzwiowa szafa. Pryszczata. Do dzisiejszego dnia słyszała w głowie te obelgi, a gdy sobie to przypominała, w oczach stawały jej łzy. Pamiętała też studniówkę, na której ten sam człowiek wyznał jej miłość. Pamiętała, jak pięć miesięcy później straciła z nim dziewictwo. Chyba wierzyła w to, że się zmienił. A może po prostu się w nim zakochała. Tego nie pamiętała. Wiedziała jednak, że on naprawdę nigdy się nie zmienił. Że to był zakład. I powiedział jej to w dzień jej urodzin. Przy wszystkich znajomych.
- Ell, proszę - Thomas spojrzał na nią z troską. - Tak bardzo się zmieniłaś, przefarbowałaś włosy, nie masz problemów ze skórą, schudłaś i to bardzo. On cię nie pozna.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - prychnęła.
- Bo jest moim przyjacielem - uśmiechnął się. - Wiem, że tego nie akceptujesz, ale może jednak spróbujesz się przekonać?
- Nigdy się do niego nie przekonam! Przez niego miałam tak dużo kompleksów, że bałam się wyjść z domu! Do dzisiaj mam...
- Ell, ja w ciebie wierzę. A to twoja szansa, Alex da ci referencje po tym sezonie. Znajdziesz pracę i w końcu się ułoży.
Popatrzyła na niego, a następnie w lustro. Miał rację, w niczym nie przypominała tej dziewczyny ze zdjęć sprzed pięciu lat. Tylko kolor oczu się zgadzał. Ale to nic. On i tak go nie pamięta. Szkoda, tylko, że ona nadal nosiła w pamięci jego ciemnoblond włosy i brązowe oczy.
Póki mam jakąś namiastkę wolnego, postanowiłam spróbować
Zapraszam do zakładek.
I trzymajcie kciuki za naszych.
Subskrybuj:
Posty (Atom)