niedziela, 21 czerwca 2015

Dwunasty: Na lotnisku

Siedziała na krzesełku pomiędzy Stefanem Kraftem, a Thomasem Diethartem. Była zniecierpliwiona i zdeterminowana. Gregor nie zamienił z nią ani jednego słowa od czasu ich wymiany zdań. Morgenstern nawet nie próbował zaczynać przy niej tego tematu, nie chciał rozdrapywać jej i tak zaognionych ran. Do samolotu mieli jeszcze jakąś godzinę, niedługo miała zacząć się odprawa.
- Ella, co tak nic nie mówisz? - spytał Kraft, spoglądając na rudowłosą, która od dłuższej chwili wpatrywała się w jeden punkt na ścianie. - Stało się coś?
- Co? - spytała wyrwana ze świata rozmyślań. - Nie, nic się nie stało.

Obdarzyła go uśmiechem, ale chyba wyczuł, że jest wymuszony. Westchnął i wstał z zajmowanego miejsca, po czym udał się w stronę toalety. Ella popatrzyła w ślad za nim, powiodła wzrokiem po całym pomieszczeniu, a jej wzrok spoczął na Morgensternie, który stał przy ścianie, rozmawiając przez telefon, zapewne ze swoją matką, lub córką. Uśmiechnęła się na ten widok. Wstała z zajmowanego miejsca i podeszła do kuzyna. Drogę zagrodził jej jednak inny skoczek.
- Stella, możemy pogadać? - zapytał, robiąc smutną minę, Schlierenzauer.
- Nie - odparła oschle, próbując go wyminąć.
- Ale ja chcę ci to wyjaśnić - jego głos brzmiał tak, jakby miał się rozpłakać.
- Po pierwsze, to nie jest miejsce na takie rozmowy. Po drugie, ja nie chcę, żebyś mi to wyjaśniał. Po trzecie, daj mi spokój. A po czwarte zejdź mi z drogi - warknęła, przepychając się obok niego i podchodząc do kuzyna.

Szatyn popatrzył, jak podchodzi do Morgensterna i wesoło się uśmiecha, każąc mu pozdrowić Lily. Westchnął, ciężko opadając na krzesełko.
- Możesz się nie kłócić z członkami sztabu? - zapytał Pointner, siadając obok skoczka.
- To nie była kłótnia - wzruszył ramionami.
- A co?
- Z całym szacunkiem, ale to nie jest pana sprawa - odpowiedział może trochę za ostro.
- Z całym szacunkiem, Gregor, ale widać, że Ella jest na ciebie wściekła. Lepiej, żeby to nie przeszło na pozostałych zawodników, nie chcę mieć jeszcze skłóconego ze skoczkami statystyka.
- Spokojnie, nic takiego się nie stanie - zapewnił Schlierenzauer.

Rudowłosa obserwowała wszystkich skoczków uważnie, jakby próbując w myślach zgadnąć, kogo z nich trener wystawi do konkursu mieszanego. Obstawiała Thomasa i Gregora. Westchnęła ciężko. Nie chciała kłócić się ze Schlierenzauerem, nie przyniosłoby jej to korzyści, a chciała skończyć ten sezon bez bycia wyrzuconą z pracy.

Gdy półtorej godziny później siedziała już w samolocie, obserwując przez okno Innsbruck, odczuła westchnienie ulgi. Schlierenzauer był siedem siedzeń dalej, obok niej siedział bardzo sympatyczny Kraft, a jej zmartwienia jakoś po prostu się ulotniły, gdy Stefan zaczął jej opowiadać, jak pechowym był dzieckiem i jak często przydarzało mi się coś pechowego. Zaśmiewała się do łez, gdy mówił coraz to nowsze i zabawniejsze historie. O tym, jak spadł z dmuchanego materaca na podłogę i złamał rękę, jak jechał na rowerze i wpadł do rowu, bo nie wyhamował, jak szedł z miotłą większą od siebie po schodach i spadł z samej góry.
- Stefan, ty to jesteś jak kot, masz dziewięć żyć. Tylko weź sprawdź ile ci jeszcze zostało, żeby nie było zaskoczenia później - wyszczerzyła w jego kierunku zęby. I musiała przyznać, że dawno nie czuła się tak dobrze.

Ktoś zna dobre ćwiczenia, żeby spalić tłuszczyk z nóg i brzucha? ;) 
Poza Mel B :D

sobota, 13 czerwca 2015

Jedenasty: Prawda

Wiedziała, że od rozmowy się nie wyłga. Zdawała sobie sprawę, że jeśli Schlierenzauerowi chodzi o jej prawdziwe ja, to musi liczyć się z ostrą wymianą zdań. Nie była jednak gotowa na konfrontację, a ta niespodziewanie nadeszła trzy pełne milczenia dni później, kiedy Thomas pojechał odwieźć Lily do swojej mamy.

Weszła do salonu z zamiarem odnalezienia swojego notatnika, który ostatnio był gdzieś w tej okolicy. Gregor właśnie zasuwał zamek od swojej walizki, jednak gdy ją zobaczył, zaniechał tego.
- Możemy pogadać? - zapytał, zaplatając ręce na piersi i patrząc na rudowłosą.
- O czym? - zapytała bardziej oschle, niż chciała.
- Miałaś może zamiar mi powiedzieć? Czy chciałaś mnie okłamywać do końca sezonu, Stello?! - powiedział głośniej, niż to było konieczne.

W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Nie panowała nad tym, ale przed oczami stanęły jej wszelkie obelgi z jego strony.
- Nie, nie miałam zamiaru ci nic mówić. Nie miałam zamiaru mówić nikomu, w szczególności tobie - ostatnie słowo dobitnie zaakcentowała.
- Niby czemu? Wstydzisz się?

Prychnęła z niedowierzaniem, gdy z jego ust wypłynęło to pytanie. Jak on miał czelność mówić jej coś takiego?!
- Wstydzę się?! Nie, ja się nie wstydzę! Ja mam dość walki z demonami przeszłości! Całą szkołę gnoiłeś mnie, wyzywałeś, poniżałeś, obrażałeś! Zniszczyłeś mnie psychicznie! Bałam się iść na lekcje, bo wiedziałam, że ty tam będziesz, i że przyczepisz się do mojego wyglądu! Co ja ci wtedy zrobiłam?! Nie wybierałam sobie figury, ani twarzy! A ty, wielki sportowiec, najprzystojniejszy chłopak w klasie myślałeś, że możesz wszystko! Nienawidziłam cię wtedy, a kiedy udawałeś tę zmianę, naprawdę pomyślałam, że może nie jesteś taki zły. A potem? Potem pokazałeś kim naprawdę jesteś. Jesteś zwykłą świnią, Schlierenzauer! Nienawidzę cię i nie chcę cię znać!
- Ale Stella... - zająknął się, widząc łzy, które spływały strumieniami po policzkach dziewczyny, rozmazując jej tusz do rzęs. Chciał to wyjaśnić, chciał przeprosić i błagać o wybaczenie. Wiedział, że to niemożliwe, że ta dziewczyna, która stoi przed nim marzy, by wyniósł się z jej życia i już nie wracał.
- Nie. Żadne ale Stella. Co? Myślisz, że przeprosisz i wszystko będzie w porządku, a ja zapomnę? Nie ma mowy! Nie zbliżaj się do mnie! Przebiedujemy ten sezon i koniec! - przeszła obok niego, potrącając go umyślnie.

Spojrzał w ślad za nią i poczuł wyrzuty sumienia. Czy naprawdę te niewinne, jak mu się zdawało, żarty mogły ją tak dotknąć? Przecież one były śmieszne. Te marne usprawiedliwienia były jednak beznadziejne i sam to musiał przyznać. Skrzywdził ją, może nieświadomie, i to bardzo. Żałował tego, że był wobec niej okropny. Chciał ją przytulić, przychylić jej nieba, sprawić by zapomniała. A najlepiej zacząć ich znajomość na nowo.

Z rozmyślań wyrwał go trzask zamykanych przez Morgensterna drzwi.
- Gdzie Ella? - spytał wesoło, wchodząc do salonu.
- Rozmawiałem z nią. Nienawidzi mnie - powiedział Gregor, a głos mu się załamał.
- Sam się domyśliłeś? - spytał Thomas, a uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Tak.
- Jak?
- Te same ruchy, te same zachowania, sposób mówienia, mimika, a przede wszystkim oczy. Tego się nie zapomina.

Blondyn westchnął i poszedł do pokoju kuzynki. Leżała na łóżku, plecami do wejścia, i płakała. Usiadł obok niej i wyciągnął rękę, którą pogładził jej ramię. Wstała natychmiast, nie słyszała jego przyjścia. Przytulił ją mocno, jak to miał w zwyczaju.
- I co teraz? - spytał cicho.
- Nienawidzę go - wyszeptała.

Ja nie chcę nic mówić, ale w opowiadaniu zbliżamy się do konkursu w Titisee-Neustadt, wiecie co to znaczy? 
Ale do tego jeszcze jakieś... dwa odcinki ;)

wtorek, 2 czerwca 2015

Dziesiąty: Noc

Ciemna noc roztoczyła swoje ramiona nad Innsbruckiem, o ile noc może być ciemna nad rozjarzonym światłem latarni, wystaw sklepowych i domowych świateł miastem. Po odwołaniu drugiego konkursu w Kuusamo z powodu zbyt silnego wiatru, wrócili do domu wcześniej, przez co rudowłosa zdążyła wyprać swoje i skoczków rzeczy, nakarmić Lilo i zrobić szybką obiadokolację. Teraz, gdy córka Thomasa spała spokojnie, a dwóch skoczków oglądało w telewizji powtórki jakiegoś serialu, mogła usiąść  na parapecie i zastanowić się, czy jest sens brnąć w to wszystko dalej. Spodobała jej się ta praca, polubiła skoczków i zaczęła się przyzwyczajać do ich, czasami dziwnych, zachowań. Wiedziała też, że jeśli zostanie na dłużej, Gregor na pewno rozpozna w niej Stellę, a ona nie chciała powrotu dawnych demonów.

Westchnęła, spoglądając na rozświetlony Innsbruck. Przez chwilę poczuła przemożną chęć spakowania walizki i wyjścia. Chciała uciec i schować się przed światem. Przed Schlierenzauerem. Z salonu usłyszała chrapanie i dźwięki telewizora. Przewróciła oczami, wiedząc że będzie musiała się tam pofatygować, by zgasić urządzenie, oraz ewentualnie przykryć skoczków kocami. Gdy znalazła się w pomieszczeniu, stwierdziła, że na kanapie znajduje się tylko jej kuzyn. Zgasiła telewizor i przykryła Thomasa znalezionym w swoim pokoju kocem. Już miała wyjść, gdy wysoka postać zagrodziła jej jedyną drogę ucieczki.
- Idź spać - odezwała się, próbując mówić szeptem, by nie zbudzić Thomasa, który miał bardzo słaby sen, oraz Lili.
- Najpierw musimy porozmawiać - Schlierenzauer wydawał się być na pół zdenerwowany, na pół zrezygnowany.
- Człowieku, jest godzina pierwsza dwadzieścia w nocy, a tobie się zbiera na rozmowy? To może poczekać - starała się mówić tak, by nie było słychać w jej głosie drżenia, które spowodowane było wypowiedzianymi przez skoczka słowami. Czy on się dowiedział? Połączył wszystkie elementy? Odkrył, kim jest?
- Masz mnie za idiotę? - prawie krzyknął, ale uciszyła go gestem.

Przepchnęła się obok niego i pobiegła do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Gregor przez chwilę dobijał się do drzwi, ale widząc, że rudowłosa nie ma zamiaru go wpuścić, dał spokój, nie chcąc obudzić Lili i jej ojca.
- Ella, musimy pogadać, to cię nie ominie - powiedział do drzwi, wiedząc że go słyszy.

Nie odpowiedziała. I nie wiedziała, co mu powie. Nie wiedziała nic. Patrzyła tępo w okno, za którym księżyc świecił nad miastem. I pierwszy raz od dawna nie wiedziała, co ma zrobić.

Jestem, jestem. 
Wena umarła, ale pomysł nie, także spokojnie.
Spóźniony prezent na Dzień Dziecka ;)