poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Siódmy: Wyjazd

W salonie panował bałagan. Po całym pomieszczeniu porozrzucane były ubrania, kosmetyki i buty. A wszystko po telefonie Alexandra Pointnera, który oznajmił, że treningi będą odbywać się już w Finlandii, na skoczni Rukatunturi.
- Jego chyba coś boli. Ja rozumiem, że można trenować w Kuusamo, ale czemu oznajmia nam to pięć godzin przed wylotem? - marudził Morgenstern, próbując spakować na raz rzeczy swoje i córki.
- Musisz go o to spytać - powiedziała Ella, zabierając mu plecaczek Lilly i wkładając do niego ubrania, oraz ulubione zabawki dziewczynki. - Na pewno udzieli ci jakiejś błyskotliwej odpowiedzi. Zadzwoń do mamuśki, niech się nastawi na wizytę Lilki i Lilo.

Oczami wyobraźni już widziała niezadowoloną minę pani Morgenstern, która za zwierzętami przepadała średnio. Rudowłosa weszła do pokoju, by pozbierać wszelkie dokumenty i zapiski na temat spadków i skoków formy sportowców. Szybko spakowała swoje ubrania do walizki i zaniosła ją do przedpokoju. Po drodze dorzuciła jeszcze kosmetyczkę i ładowarkę do telefonu, która nie wiedzieć czemu znalazła się pod pralką. Weszła do pokoju i usiadła przy biurku, delektując się chwilą spokoju i ciszy, jeśli nie liczyć odgłosów krzątania się Gregora po salonie. Odsunęła szufladę i wyjęła z niej kilka zdjęć ze studniówki. Popatrzyła na pierwsze z nich - portretowe. Nawet po tylu latach twierdziła, że wyszła na nim brzydko. Fioletowa sukienka bardzo kontrastowała z jasną cerą, choć w rzeczywistości wyglądało to o wiele lepiej.

Przerzuciła jeszcze dwa, aż doszła do ostatniego. Przedstawiało ono ją i Schlierenzauera, stojących przy oknie. Ona, częściowo odwrócona bokiem, chyba spoglądała przez okno. On wyciągał rękę, jakby chciał chwycić jej dłoń. Nie zauważyli wtedy fotografa.
- Ella, nie widziałaś może takiej zielonej koszuli w kratkę? - spytał szatyn, wchodząc do jej pokoju, uprzednio puknąwszy dwa razy kłykciami w framugę. Rudowłosa zamarła, widząc, że wchodzi. Zgarnęła szybko fotografie i wrzuciła je do szuflady, którą zatrzasnęła. Miała tylko nadzieję, że nic nie zobaczył.
- Prałam ją, więc pewnie jest w łazience i się suszy - siliła się na uśmiech, chociaż niezbyt jej to wychodziło.
- Dzięki - puścił jej oczko, po czym opuścił pomieszczenie.

Serce waliło jej w piersi, jak oszalałe. Miała nadzieję, że nie zauważył nic podejrzanego. Natychmiast skarciła się w myślach. Jasne, że zauważył, jak wrzucałaś te zdjęcia do szuflady, idiotko.
- Wróciłem! - usłyszała krzyk kuzyna. Westchnęła z ulgą, im szybciej udadzą się na lotnisko, tym lepiej. - Nasz autokar ma być za godzinę, więc może się pospieszmy.
- Nasz autokar? - zdziwiła się.
- A myślałaś, że na lotnisko pójdziemy pieszo? - zapytał Morgenstern, wchodząc do jej pokoju.
- Nie, myślałam, że pojedziemy twoim autkiem.
- Niestety - udał smutnego. - Ale, jako że musimy jakoś dojechać pod Bergisel, tam pojedziemy moim samochodem.
- Lepsze to niż nic - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

Zaniosła walizkę do auta i wsadziła do bagażnika. Torbę z laptopem i papierami postanowiła wziąć na kolana. Schlierenzauer właśnie niósł swoje narty, więc postanowili złożyć dwa siedzenia z tyłu. Po kilku nieudolnych próbach upchnięcia wszystkich bagaży nic już z auta nie wystawało.
- Dobrze nam poszło - skwitował skoczek, zakładając ręce na piersi.
- To teraz gdzie jest Thomas? - spytała rudowłosa, wpatrując się z wyczekiwaniem w drzwi domu.

Blondyn dołączył do nich po dłuższej chwili, niosąc swoje narty.
- Byłbym o nich zapomniał - wyszczerzył się w uśmiechu.

Wiosno, mogłabyś się w końcu zadomowić...
Ogłoszenie parafialne:
Do dnia 11 maja 2015 nic się tutaj nie pojawi.
Matura zbliża się wielkim krokami.
PS. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa od każdej z Was, które przeczytałam
w komentarzach. Nawet nie wiecie, jakiego dałyście mi pozytywnego kopa ;)

sobota, 4 kwietnia 2015

Szósty: Lokator

Siedziała w pokoju, przeglądając zapiski na temat formy Stefana Krafta, gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Spojrzała na ich przeszkloną część i ujrzała niewyraźny zarys sylwetki Morgensterna.
- Proszę - powiedziała z rezygnacją, nadal próbując zrozumieć, dlaczego Kraft nagle zaczął skakać o wiele gorzej.
- Ell, jesteś zła? - spytał półgłosem, jakby się bał, że gość może go usłyszeć.
- O co mam być zła? - warknęła, po czym zniżyła głos do szeptu. - To twój przyjaciel, nie widzę nic dziwnego w tym, że tu nocuje. Jest tylko problem, Thomas. Coraz mniej mi się to podoba. Najpierw perspektywa spędzenia z nim całego sezonu, potem te miłe słówka w Klingenthal... On mi powiedział, że kogoś mu przypominam. A co, jeśli się zorientuje, kim jestem? Wtedy dopiero może być niefajnie.
- Jak to powiedział ci, że kogoś mu przypominasz? Powiedział, kogo? - zainteresował się blondyn, siadając na krześle przy biurku.
- Nie chciał o tym rozmawiać - wzruszyła ramionami. - A ja po prostu wyszłam. To jest chore, Thomas. Naprawdę robię, co mogę, ale nic nie poradzę, że jak go widzę, to mną trzęsie... A gdzie on tak w ogóle jest?
- Bawi się z Lilly w salonie. Ell, a czy ty aby przypadkiem na pewno czujesz do niego tylko nienawiść?
- Thomas, czy ty coś sugerujesz? - zmierzyła kuzyna wzrokiem.
- Nie, nie - uniósł ręce w górę w geście obrony. - Nic.

Poskładała kartki dotyczące Krafta i wzięła następny plik, z których pierwsza opatrzona była nazwiskiem Diethart.
- A on nie zacznie nic podejrzewać?
- Odnośnie czego? - spytał Thomas, który zaczytał się w jakiejś książce leżącej na biurku.
- Boję się, że jednak zacznie... On wie, że jesteśmy kuzynostwem. A kiedy z nim byłam, przecież się poznaliście. Poza tym... Przyjaźnicie się. Mogłeś mu powiedzieć coś, chociażby przez przypadek.
- Nie zacznie - uśmiechnął się Morgenstern.
- Czemu jesteś taki pewny? - spojrzała na niego z powątpiewaniem.
- Bo po pierwsze, nie wiedział że jego Stella jest moją kuzynką, a po drugie, nawet jeśli by się dowiedział, to najciemniej pod latarnią, czyż nie? - wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Przeanalizowała szybko jego wypowiedź. Musiała się z nim zgodzić. Morgenstern poznał go, jako jej oficjalnego chłopaka podczas jednej z imprez, które w tamtym czasie były urządzane co tydzień. Nigdy nie padło stwierdzenie kuzyn, czy też rodzina. Po prostu Thomas, Gregor poznajcie się. Gdy przypomniały jej się stare czasy, gimnazjum, osiem lat wyzwisk i ostatnia klasa, w której szatyn zmienił się diametralnie, co później okazało się kłamstwem, podjęła decyzję. Zdecydowała, że nie będzie się mścić. Uważała, że nie miało to sensu. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk tłuczonego wazonu i płacz dziecka. Spojrzeli po sobie z Thomasem i pobiegli do salonu.
- Co tu się stało? - spytał Morgenstern, widząc stłuczone dwa wazony, Gregora miotającego się z szufelką, próbując to pozbierać i swoje dziecko tulące jakąś malutką brązową popiskującą kuleczkę.
- A widzisz - zająknął się szatyn. - Przed chwilą usłyszałem jakieś piski pod drzwiami, więc otworzyłem, żeby sprawdzić co to, a okazał się być to piesek. Chyba go ktoś wyrzucił, bo nie ma obróżki i jest strasznie chudy. Lilka zaczęła się do niego wyrywać i oto masz skutki, bo piesek się przestraszył i wpierdzielił się w stolik z wazonami.

Rudowłosa nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Popatrzyła na dziewczynkę, która ostrożnie puściła pieska, jakby bała się, że jej ucieknie, ale ten został. Ułożył się obok niej i zasnął. Thomas wziął Lilly na ręce i włożył do kojca.
- Co teraz z nim zrobimy? - spytała Ella, patrząc na zwierzę. - Przecież go nie wyrzucimy.
- Ale nie możemy go przecież wziąć ze względu na wyjazdy - powiedział Thomas.
- To niech się nim twoja mama opiekuje. Lilly na pewno będzie za nim płakać, widać że się przywiązała - powiedziała stanowczo rudowłosa.
- Nie wiem...
- Oj, nie marudź - poparł ją Gregor. - Co to dla seniorki Morgenstern?
- W takim razie pozostaje jeszcze kwestia imienia - uśmiechnął się blondyn.
- Lilo - zaproponował Schlierenzauer.
- Jasne, Lilka i Lilo... a może Stitch?
- Lilka i Stitch?
- Jak w tej bajce - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Nie... Zostańmy przy Lilo - uśmiechnął się Thomas, za co dostał kuksańca w bok.

Miałam problem z ubraniem w słowa tego rozdziału. Mam nadzieję, że zrozumiałyście przekaz.
Życzę Wam wesołych, spokojnych świąt, mokrego dyngusa, i ogólnie wszystkiego dobrego.