Siedziała na krzesełku pomiędzy Stefanem Kraftem, a Thomasem Diethartem. Była zniecierpliwiona i zdeterminowana. Gregor nie zamienił z nią ani jednego słowa od czasu ich wymiany zdań. Morgenstern nawet nie próbował zaczynać przy niej tego tematu, nie chciał rozdrapywać jej i tak zaognionych ran. Do samolotu mieli jeszcze jakąś godzinę, niedługo miała zacząć się odprawa.
- Ella, co tak nic nie mówisz? - spytał Kraft, spoglądając na rudowłosą, która od dłuższej chwili wpatrywała się w jeden punkt na ścianie. - Stało się coś?
- Co? - spytała wyrwana ze świata rozmyślań. - Nie, nic się nie stało.
Obdarzyła go uśmiechem, ale chyba wyczuł, że jest wymuszony. Westchnął i wstał z zajmowanego miejsca, po czym udał się w stronę toalety. Ella popatrzyła w ślad za nim, powiodła wzrokiem po całym pomieszczeniu, a jej wzrok spoczął na Morgensternie, który stał przy ścianie, rozmawiając przez telefon, zapewne ze swoją matką, lub córką. Uśmiechnęła się na ten widok. Wstała z zajmowanego miejsca i podeszła do kuzyna. Drogę zagrodził jej jednak inny skoczek.
- Stella, możemy pogadać? - zapytał, robiąc smutną minę, Schlierenzauer.
- Nie - odparła oschle, próbując go wyminąć.
- Ale ja chcę ci to wyjaśnić - jego głos brzmiał tak, jakby miał się rozpłakać.
- Po pierwsze, to nie jest miejsce na takie rozmowy. Po drugie, ja nie chcę, żebyś mi to wyjaśniał. Po trzecie, daj mi spokój. A po czwarte zejdź mi z drogi - warknęła, przepychając się obok niego i podchodząc do kuzyna.
Szatyn popatrzył, jak podchodzi do Morgensterna i wesoło się uśmiecha, każąc mu pozdrowić Lily. Westchnął, ciężko opadając na krzesełko.
- Możesz się nie kłócić z członkami sztabu? - zapytał Pointner, siadając obok skoczka.
- To nie była kłótnia - wzruszył ramionami.
- A co?
- Z całym szacunkiem, ale to nie jest pana sprawa - odpowiedział może trochę za ostro.
- Z całym szacunkiem, Gregor, ale widać, że Ella jest na ciebie wściekła. Lepiej, żeby to nie przeszło na pozostałych zawodników, nie chcę mieć jeszcze skłóconego ze skoczkami statystyka.
- Spokojnie, nic takiego się nie stanie - zapewnił Schlierenzauer.
Rudowłosa obserwowała wszystkich skoczków uważnie, jakby próbując w myślach zgadnąć, kogo z nich trener wystawi do konkursu mieszanego. Obstawiała Thomasa i Gregora. Westchnęła ciężko. Nie chciała kłócić się ze Schlierenzauerem, nie przyniosłoby jej to korzyści, a chciała skończyć ten sezon bez bycia wyrzuconą z pracy.
Gdy półtorej godziny później siedziała już w samolocie, obserwując przez okno Innsbruck, odczuła westchnienie ulgi. Schlierenzauer był siedem siedzeń dalej, obok niej siedział bardzo sympatyczny Kraft, a jej zmartwienia jakoś po prostu się ulotniły, gdy Stefan zaczął jej opowiadać, jak pechowym był dzieckiem i jak często przydarzało mi się coś pechowego. Zaśmiewała się do łez, gdy mówił coraz to nowsze i zabawniejsze historie. O tym, jak spadł z dmuchanego materaca na podłogę i złamał rękę, jak jechał na rowerze i wpadł do rowu, bo nie wyhamował, jak szedł z miotłą większą od siebie po schodach i spadł z samej góry.
- Stefan, ty to jesteś jak kot, masz dziewięć żyć. Tylko weź sprawdź ile ci jeszcze zostało, żeby nie było zaskoczenia później - wyszczerzyła w jego kierunku zęby. I musiała przyznać, że dawno nie czuła się tak dobrze.
Ktoś zna dobre ćwiczenia, żeby spalić tłuszczyk z nóg i brzucha? ;)
Poza Mel B :D